- Spadaj na drzewo baranie! Ja tu śpie właśnie! - krzyknęła Rosalie pchowając głowę pod poduszkę. Chłopak zaśmiał się jeszcze bardziej.
- A myślałem że tylko podziwiasz swe seksowne powieki.
- Kićkaj się!
- Ale to później, bo jak nie wstaniesz za 5 minut to się spóźnisz. - powiedział już trochę poważniej Zayn.
Rosalie wyskoczyła z łóżka jak oparzona i podbiegła do szafy, wyciągnęła eleganckie ciuchy i zaczęła się ubierać w międzyczasie myjąc zęby. Zayn przyglądał się całej tej komedii nie mogąc się powstrzymać od śmiechu. Dziewczyna jednocześnie czesała się i malowała rzęsy. W końcu kiedy była już gotowa zbiegła pospiesznie na dół, kiedy Zayn schodził na dół nadal się śmiejąc Rosalie stała na środku kuchni z bardzo niefajną miną. "Ooo kurwa, patrzyła na zegar!" - krzyknął Zayn w myślach i zaczął się powoli cofać do tyłu. Rosalie chwyciła patelnię i zaczęła powoli iść w jego stronę.
- Dlaczego kurwa dlaczego budzisz mnie o 5 rano kiedy mogłabym pospać jeszcze godzinę. - Rosalie mówiła powoli, spokojnie, idealnie dopasowując każde słowo, dzięki czemu jej ton głosu był jeszcze groźniejszy.
- Prosze nie bij, prosze nie bij, proszee niee bij! - lamentował Zayn. - Albo przynajmniej nie w twarz! - jęknął zasłaniając się rękami. Rosalie opuściła ręce na dół, obeszła Zayna dookoła i poszła sobie.
-Rosalie-
O ja jebie kasztany... jak mnie nie przyjmą to sie zabije, albo umrę śmiercią nienaturalną z rąk wiewiórki, o ile wiewiórki w ogóle mają ręce.
Bije mi już całkiem na ryj, dosłownie, Zayn bije mnie kotletem po ryju. To przez ten stres, przebierałam się 16 razy i chyba muszę jeszcze raz, a co jak palnę jakąś głupotę, albo posikam się ze strachu...?! Będzie siara na całego, nie przyjmą mnie, a tata wyśle mnie do wojska. Tragedia.
- Zayn! - wydarłam się na cały dom. Chłopak momentalnie pojawił się przede mną.
- Słucham cię skarbie?
- Zapierdalaj do sklepu po ogórki! I weź też śledzie!
Zayn spojrzał a mnie zdziwiony.
- Ogórki rozumiem, ale że śledzie... zamieniasz się w Nialla. - zaśmiał się wychodząc.
- Zamieniasz się w Nialla. Ble ble. - przedrzeźniałam go ubierając kurtkę. - Jaki on się ważny zrobił, mądrala jebany szczotką drucianą.
Ja pierdole, gadam sama do siebie, o ja jebie...
Zatrzymałam pierwszą lepszą taksówkę, i wskoczyłam do środka z bananem na ryju jak jakieś niedorozwinięte dziecko.
- Dokąd panienkę zawieźć? - spytał z uśmiechem szczerbaty Voldemort. O ja jebie w jakim ja świecie żyje...
- Do Hogwartu! - krzyknęłam. - To znaczy no do tej uczelni tu niedaleko co wygląda jak Hogwart połączony z Narnią. Dosłownie, o stary podobno wchodzi się tam przez szafę. - nawijałam z miną filozofa.
- Dobrze się czujesz dziewczynko? - spytał szczerbaty Lord.
- Idealnie, bo mój chłopak kupi mi śledzie, które wpierdolimy razem oglądając Animal Planet. - nawijałam jak pojebana. To wszystko chyba źle na mnie wpływa. Muszę się ogarnąć.
Jeden wdech, jestę wodospadem, drugi wdech, jestę oazą... spokoju, trzeci wdech, kurwa, czuję się jakbym miała rodzić.
- No. Jesteśmy. - odezwał się... nazwijmy go Ferdek. A więc Ferdek patrzył na mnie wyczekując aż w końcu dam mu chajs i ucieknę do Hogwartu.
Rzuciłam w niego kasą i wyszłam kulturalnie pokazując mu środkowy palec. Założyłam ręce na piersi obrażając się jak małe dziecko. A myślałam że się zaprzyjaźnimy.
Podeszłam szybkim krokiem do drzwi, wzięłam kilka głębszych i weszłam z kopa do środka, przynajmniej taki miałam zamiar, bo za drzwiami były jeszcze inne których nie zauważyłam, bo były szklane. Przyjebałam w nie głową i wylądowałam na ziemi. Nic tylko to nagrać i dać do odcinka "Niemożliwe" z Bieberkiem.
- Już nie lubię tej szkoły. - powiedziałam sama do siebie podnosząc się niezdarnie.
Wlokłam się długim korytarzem, który zdawał się nie mieć końca.
- O ja jebie, jak długi może być zwykły korytarz...
Mijałam teraz ogromną ścianę, na której było pełno portretów jakichś dziadów i kujonów. Obrazy miały idealne ramy, które najbardziej przykuły moją uwagę. Najbardziej zastanawiało mnie dlaczego te obrazy się nie ruszają tak jak te w Hogwarcie, no bo w końcu skoro tu jest tak podobnie to one powinny mi pomachać czy przywitać się. Stałam tam jakiś czas czekając na jakąś reakcję z ich strony. Nie, jednak mnie nie przywitają.
Wreszcie dotarłam pod pokój z wielkim świecącym napisem "Sekretariat".
- Jak mnie przyjmą to chyba se kupie rolki, albo lepiej! Czterokołowy różowy rowerek! - znów nawijałam sama do siebie. Chyba zaczynam odczuwać skutki braku Taylor przy moim boku. Spuściłam na chwilę głowę ocierając łzy spływające po moich policzkach. Zapukałam lekko w drzwi i nacisnęłam klamkę, teraz znajdowałam się w dość przytulnym pomieszczeniu z wielką ladą na środku, za którą siedziała starsza pani.
-Zayn-
Ale się stresuje. A co jak jej nie przyjęli?! Przecież ona mnie pożre! A teraz to ja pożarłem ze strachu cały słoik śledzi. Ja... ona mnie zabije!
Szybko umyłem zęby, poprawiłem się i pobiegłem do sklepu po śledzie. Gdy przemierzałem alejki Biedronki zadzwonił mój telefon. Odebrałem szybko zastanawiając się które śledzie wziąć.
- Malik! Mamy problem!
- Jaki kochanie?
- Zapierdalaj do sklepu!
Zaśmiałem się patrząc na słoik, który trzymałem w ręce. Jakiś dzieciak przechodzący obok popatrzył na mnie jak na idiotę. Odwdzięczyłem mu się kulturalnie pokazując środkowy palec.
- Z czego rżysz? Siano czujesz?
- Nie. Śledzie.
- To umyj zęby. I kup mi podpaski.
- No chyba cię pojebało.
- Zaayn. To ważne.
- Nie.
- Pieprz się murzynie. Będziesz jeszcze czegoś chciał.
- Czekaj! Dobra. Ughh. Jakie chcesz?
- Always...
- Te dni właśnie stały się lepsze! - wciąłem jej się w zdanie ze śmiechem.
- Tylko te normalne kup! I najlepiej żeby były cienkie.
Rosalie się rozłączyła zanim zdążyłem coś powiedzieć. Podszedłem do alejki z tym szajsem i zacząłem przeszukiwać wzrokiem. Ja nie rozumiem po co im takie dziadostwo, pampersy by zakładały i byłoby lepiej.
Wreszcie znalazłem wzrokiem poszukiwany przeze mnie produkt i chwyciłem do ręki. W tym momencie usłyszałem sygnał migawki i zobaczyłem blask flesza, gdy odwróciłem głowę w prawą stronę ujrzałem uciekającego kolesia z aparatem.
- Zajebiście. - zaklnąłem ciskając podpaskami w koszyk.
Już widzę te nagłówki na pierwszych stronach gazet: "Zayn Malik kupuje podpaski! To dla niego czy może dla jego dziewczyny."
......................................................................................................................
Cześć i na wstępie Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Znów.
Bardzo bardzo bardzo przepraszam! Za to, że tak długo nie pisałam, za to, że ten rozdział jest tak chujowy, za to, że ogólnie za wszystko. Dziękuje wam za komentarze i w ogóle kocham was ♥.