środa, 20 lutego 2013

Rozdział 33 "To coś jej w ogóle nie przypomina."

-Harry-
Nadal stałem tam jak ten kołek i przyglądałem się całej trójce, i muszę przyznać, Rosalie zgrubła, Louis ma fajny tyłek, a Taylor, wygląda jak anorektyczka. Wyglądała na prawdę źle, zmieniła się, cholernie, gdybym przechodził koło niej na ulicy nie poznałbym jej. Co ona ze sobą zrobiła... jak mogła do czegoś takiego dopuścić, kiedy stała tak koło Rosalie, wyglądała jak dziecko... a ja nie mogłem na to patrzeć... Zauważyłem że Taylor wzięła kilka głębszych oddechów, dyskretnie przeżegnała się i podeszła do mnie. 
- Witaj. - powiedziała "obejmując się" rękami. 
- Cześć. 
Patrzyłem na jej czoło, nie potrafiłem patrzeć jej w oczy, to już nie była ona, to... to już nie była ta osoba, którą pokochałem. Taylor wysunęła lekko ręce w moją stronę zapewne chcąc się przytulić, ale ja się cofnąłem, nie chciałem jej dotykać, nie chciałem żeby ona dotykała mnie. Brzydziłem się jej.
- Proszę cię. Nie dotykaj mnie. - wycedziłem przez zaciśnięte zęby. 
Dziewczyna odsunęła się jak najdalej i przyglądała mi się wiercąc we mnie dziury swoim spojrzeniem. Lustrowała mnie całego. Od stóp do głów. 
- Nie patrz tak na mnie. 
Widziałem jak T... nie, nie będę sobie wmawiał, że to Taylor, nie mogę jej tak nazywać, bo to nie ona, po prostu, ta dziewczyna odwróciła wzrok, widziałem jej zalane łzami oczy. Ale co ona ode mnie chciała, sama się do tego doprowadziła. Rosalie patrzyła na mnie z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, a mina Lou była taka jakby chciał mnie pobić. 
- Nie wierze że to powiedziałeś. W ogóle nie wierze że to zrobiłeś. Jesteś popierdolonym dupkiem. - wypaliła Rosalie w moją stronę. - Ona tak się starała żeby cię nie zranić, żebyś nie cierpiał, a ty co, po raz steny? jak nie więcej ranisz ją. W tak brutalny sposób. Myślisz, że co? Że ona chce tak wyglądać? Że podoba jej się swoje własne odbicie w lustrze? Że specjalnie chudnie? Ty jesteś jakiś popierdolony. 
- Ej, nie wiem co tu się dzieje, ale nie musicie tak kląć... - powiedział Liam? a ten co tu robił, wchodząc do salonu. 
- A ciebie co to obchodzi w ogóle co ty tu robisz? - spytałem. 
- No co za cham, no kurwa, zaraz mnie tu rozpierdoli. - powiedziała Rosalie, wyrywając sie Louisowi, który ją trzymał. 
- Wiesz co, stary, nie chce być niemiły, ale wypierdalaj, okej? - powiedział Liam wyciągając mnie na korytarz. 
- Sam miałem już stąd wyjść. W ogóle, chcesz to weź ją sobie, to nawet nie jest już Taylor. To coś jej w ogóle nie przypomina. - powiedziałem i podniosłem głowę ubierając kurtkę, ale nagle poczułem mocny ból, tak jakby coś ciężkiego i mocnego zetknęło się z moją szczęką, a potem poczułem już tylko jak upadam. - Co ty sobie chuju nie myślisz? Że będziesz się do mnie przypierdalał?! - krzyknąłem rzucając się na Liama. 

-Kilka dni później- 
Taylor siedziała przy szpitalnym łóżku Liama głaszcząc opuszkiem kciuka wnętrze jego dłoni. On i Harry wylądowali w szpitalu z poważnymi obrażeniami. Gdyby wtedy Louis z Niallem ich nie odciągnęli od siebie to by się pozabijali. A przy okazji jeszcze Louisowi i Niallowi się oberwało. A o to wszystko obwiniała się Taylor, która tak na marginesie czekała na wizytę u lekarza, na którą namówiła ją Rosalie. Taylor wcale nie chciała nigdzie iść. Nie chciała wiedzieć co się z nią dzieje, nie chciała znać prawdy, bo wiedziała, że ta prawda będzie ją boleć.
Wreszcie wybiła 14.15 i Tay mogła spokojnie iść pod gabinet lekarza. Długo tam siedziała, i wyszła cała zapłakana, chciała się gdzieś schować i nie wychodzić już nigdy więcej, nie chciała widzieć świata i nie chciała żeby świat ja widział. Nie chciała sama siebie oglądać. A co najważniejsze nie chciała stanąć teraz z Liamem twarzą w twarz. Jednak musiała. Obiecała mu. 
Zajrzała do najbliższego wc, które jak na złość znajdowało się na przeciwko sali, w której leżał Harry i ponownie jak na złość, sala była cała oszklona. 

-Taylor-
Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam dziewczynę, dziewczynę, która kiedyś miała marzenia i dążyła do spełniania ich, która zawsze była uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia, która nie bała się niczego. Nie znała bólu i niepowodzenia. Więc co się z nią stało. Co się stało z tą Taylor. Z tą prawdziwą Taylor. 
Ona odeszła. I prawdopodobnie nie wróci. Bo nawet nie stara się wrócić. Nie stara się żyć. Żyć szczęśliwie. Jedyne szczęście jakie mam w życiu to Liam. Jego miłość. Jego troska. Jego pomoc. Jego wsparcie. Tylko to przytrzymuje mnie przy życiu. No i Rosalie. Oczywiście. Moja Rosalie. Moja siostra. Moja przyjaciółka. Osoba, która się ode mnie nie odwróciła w takim momencie. Osoba, która nigdy się ode mnie nie odwróci. 
Otarłam łzy spływające po mojej twarzy. To był mój błąd, mój pieprzony błąd. I to przez niego nie wiem co teraz się dzieje ze mną. Z moim życiem. Wyszłam z wc i spojrzałam przelotnie na salę Harrego, patrzył na mnie, śledził wzrokiem, przeszywał spojrzeniem. 
- I co? Chodź tu misiu i opowiadaj wszystko. - powiedział Liam na tak zwane "dzień dobry". 
- Nic. Mam anoreksję. Mam zacząć jeść i dostałam jakieś tabletki. - powiedziałam. Mówiłam mu prawdę, w połowie nie okłamywałam go, jednak w drugiej połowie, ukrywałam to co mogłoby go zranić. 
- Wyzdrowiejesz. Na pewno. Wierzę w to. A jak wyzdrowiejesz to weźmiemy ślub. Będziemy mieć gromadkę ślicznych dzieci. - mówił Liam widziałam szczęście w jego oczach, ale kiedy wspomniał o dzieciach... Nie wyobrażałam sobie, że jakikolwiek ból może być tak silny jak to co teraz czułam. Po prostu coś przeszywało mi serce, okropne uczucie. Kłamstwo. Ból. Współczucie. Nadzieja. Miłość. 
- Li... - zaczęłam, ale mnie zacięło. - Liam, ja nie mogę cię okłamywać. Muszę ci coś powiedzieć. - chłopak spojrzał na mnie wystraszony, wiedziałam, że to go zaboli, wiedziałam, że go zranię, ale nie chciałam go okłamywać. Nie mogłam mu tego zrobić. Znów. - Liam, pamiętasz, jak... ja... kiedy Rosalie, kiedy miała raka i "umarła", ja wtedy rzuciłam się z klifu... bo... bo lekarz mi powiedział, że przez to co zrobiłam już nigdy... ja... bo... 

......................................................................................................

No witajcie ponownie ♥. 
hahaha, no przepraszam, że w takim momencie, ale musiało być tak dramatiko. xd

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 32 "Przepraszam..."

- Cześć wszystkim. Co u was? - krzyknęła Rosalie wchodząc do domu.
- Cześć. Wszystko dobrze. A co u ciebie? - odkrzyknął Niall z kuchni.
- A no właśnie wracam z uczelni. Dziś był pierwszy dzień. Przynajmniej mój, więc jakoś tak odnaleźć się nie mogłam, ale ogólnie fajnie jest. - opowiadała Rose ściągając kurtkę i buty.
- To dobrze, że ci się podoba. - zagadnął Niall wyłaniając się z kuchni.
- Taak. Lubię to. - uśmiechnęła się. - Witaj. - powiedziała przytulając go.
- No cześć. - zaśmiał się chłopak.
- Jest Taylor? - spytała.
- Chyba jeszcze śpią z Liamem, ale Cassie nie śpi już od dobrej 5 rano, więc możesz iść do niej. - odpowiedział Horanek z uśmiechem.
- Nie, coś ty, może akurat teraz zasnęli, nie będę ich budzić. Jeśli pozwolisz posiedzę z tobą.
- Pewnie, chodź do salonu.
Niall i Rosalie długo siedzieli w salonie i rozmawiali, mieli tyle wspólnych tematów.
- Dzień Dobry. - odezwał się ktoś w progu, po czym przeciągle ziewnął.
Nialler i Rose w tym samym spojrzeli w stronę wejścia do salonu i oboje nie odzywali się gapiąc się na osobę, która tam stała.
- Heej. Wróćcie na zieemię! - odezwała się Taylor machając rękami.
- Przepraszam. - ogarnęła się Rosalie odwracając wzrok.
- Ja też.

-Rosalie-
Jezu... ja... nie mogłam na nią patrzeć, bo od razu łzy cisnęły mi się do oczu. Tak bardzo chciałabym jej pomóc i tak bardzo nie wiem jak. 
Mimowolnie ponownie przyjrzałam się mojej przyjaciółce, która nadal stała w tym samym miejscu. Jej bluzka nie była obcisła, ale pokazywała kontur każdego żebra... to było okropne... Momentalnie moja twarz zalała się łzami. 
- Przepraszam. - wyszlochałam chowając twarz w dłonie. Długo nie mogłam się ogarnąć. Siedziałam tam, płakałam. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nic powiedzieć, a przede wszystkim nie mogłam przestać płakać. A co jak ona umrze? Jak ta "choroba" będzie się pogarszać, znów stracę przyjaciółkę... kogoś ważnego. I co, odzyskałam ją po to, aby ją stracić? To takie niesprawiedliwe. 
Kiedy wreszcie podniosłam głowę jej już tam nie było. Zraniłam ją, skrzywdziłam... 
Podniosłam się z miejsca i ominęłam Nialla posyłając mu sztuczny uśmiech, żeby się nie martwił. 

-Taylor-
Usiadłam na skraju łóżka i przyglądałam się śpiącemu Liamowi. Jezu, jaki on jest cudowny, jest idealny i zasługuje na kogoś więcej. Na dziewczynę, która nie miałaby takich problemów jak ja, na dziewczynę, która byłaby ładna. 
Westchnęłam i ocierając łzy wyciągnęłam wagę spod łóżka po czym ustawiłam ja przed ogromnym lustrem. Ostatni raz spojrzałam na Liama upewniając się, że śpi i weszłam na wagę. Spojrzałam w dół i zakryłam oczy dłońmi. Jest coraz gorzej... 38kg... tylko 38... chwyciłam dółkoszulki i uniosłam ją trochę w górę. Zobaczyłam wszystkie moje żebra. Można było je palcem policzyć... spuściłam koszulkę w dół, bo nie mogłam już na to patrzeć... nie chciałam na to patrzeć... To wtedy zobaczyłam w odbiciu lustra Rosalie... moją Rosalie... stała tam i to wszystko widziała. Z jej oczu nadal spływały łzy, tak jak z moich. 
-x-
- Przepra... ja... nie... ja nie chciałam przeszkadzać... - wyjąkała dziewczyna. - Za to na dole też przepraszam... nie chciałam... na prawdę... już... sobie idę. 
- Rose? - wyszeptała Taylor. Na dźwięk jej słów Rosalie przeszedł dreszcz, ale spojrzała na Taylor. 
- Tak? 
- Ślicznie wyglądasz. - powiedziała po czym ponownie upewniając się czy Liam śpi dodała. - Pasuje ci ta ciąża. 
Rosalie zamrugała kilka razy upewniając się czy się nie przesłyszała, po czym spytała zszokowana:
- Co? Taylor? Co ty mówisz? Przecież nie jestem w ciąży... 
- Widzę to. Widzę, że jesteś. 
Rosalie przez chwilę milczała, po czym ponownie spytała: 
- Ale jak to? Nie, przecież to niemożliwe. 
- Chodźmy na dół. - odezwała się Taylor po długim milczeniu. Obie dziewczyny zeszły do salonu w ciszy. Nie wiedziały o czym mają rozmawiać, które tematy mogą poruszyć, a które nie bardzo. Pierwszy raz w życiu czuły się tak nieswojo w swoim towarzystwie. Usiadły w salonie i nadal milczały, Taylor włączyła jakąś stację muzyczną w telewizji, aby ukryć tą ciszę otaczającą je, jednak to nic nie zmieniło, nadal panowała niezręczna atmosfera.
Taylor z podwiniętymi nogami, a Rosalie po turecku, jak usiadły tak siedziały.
- Co u ciebie działo się przez ten ostatni rok? A nawet dużo ponad rok... - odezwała się w końcu jedna z nich. Taylor. - Opowiadaj wszystko.
Rosalie zaczęła mówić o nowym domu jej i Zayna, o Zaynie, o króliku i psie, o Bieberze, o Cassie i Niallu, o uczelni, o szczerbatym Lordzie. Mówiła o wszystkim, a jej przyjaciółka słuchała z zaciekawieniem. Kiedy rozmowa w końcu zaczęła im się sklejać zadzwonił dzwonek do drzwi, lecz gość który przyszedł nie czekał aż ktoś mu otworzy, sam wszedł do środka.
- Cześć! Jest tu ktoś? - powiedział znajomy głos z korytarza, Taylor momentalnie zamarła w miejscu i siedziała wstrzymując oddech. Rosalie widząc reakcję przyjaciółki także się nie odzywała. Obie siedziały teraz "oglądając" telewizor.

-Taylor-
Jego głos, niski, zachrypnięty, cichy, jego akcent. Nie jestem jeszcze gotowa spojrzeć mu w twarz, spojrzeć mu w oczy i zranić go tak okropnie, ja nie mogę, nie jestem przygotowana. Jego oczy, zielone, cudowne tęczówki, które tak bardzo kiedyś pokochałam. Te śliczne loczki, miętowy oddech, to wszystko przypominało mi tego malutkiego chłopczyka z piaskownicy z idealnymi rysami twarzy i jak ja mam mu powiedzieć prosto w tą dziecięcą twarzyczkę, że już go nie kocham, że jestem z Liamem, jednym z jego najlepszych przyjaciół? Jestem okropna. To wszystko przeze mnie. 
- On wie? - wyszeptała Rosalie nie patrząc na mnie. 
- Zamierzałam mu powiedzieć. - odpowiedziałam chowając twarz w dłonie. 
- Oo, zamierzałaś, jak miło. Powiesz mu dziś. 
- Nie, Rosalie, proszę, to nie takie proste, ja nie chcę go ranić.
- A on jak cię ranił tyle razy to co. A tą akcję wtedy w samolocie pamiętasz? Albo później jak cię przepraszał, bo on nie chciał. 
Słowa Rosalie wbijały się we mnie jak norze, jak jakieś pieprzone ostre coś, które jeszcze ktoś jak na złość przekręcił żeby jeszcze bardziej bolało, nurtowały wspomnienia, wzmagały ból. Pomagały łzą się ulotnić. Jeszcze nigdy w życiu jej przyjaciółka nie powiedziała jej niczego tak bardzo w wprost jak teraz. 
Usłyszałam cichy szmer od strony wejścia do salonu ale nie odważyłam się odwrócić głowy. 
- Cześć dziewczyny. - usłyszałam głos Louisa. Tak dawno go nie widziałam, nie słuchałam jego pieprzenia bezsensu. 
- Cześć Lou. - odpowiedziała Rosalie i spojrzała jednoznacznie na mnie. Odchrząknęłam cicho i także się odezwałam. 
- Witaj. 
Nagle poczułam czyjś dotyk na plecach, podskoczyłam na miejscu i odwróciłam się w stronę kogoś. Na moje szczęście był to nie kto inny jak Louis. Uśmiechnął się do mnie i przytulił mocno po czym poszedł do Rosalie. 

............................................................................................

Cześć ♥.
i znów będę przepraszać za to samo, że tak długo nie dodawałam nic, ale postaram się poprawić.
i dziękuję za wszystkie komentarze i wgl że jesteście. znów. ♥. 

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 31 "Tęskniłam."

Taylor wyszłą przed budynek rozglądając się dookoła. Wszystko było tak piękne, idealne, cudowne... Chwyciła mocnej dłoń Liama, on ją wspierał, był obok niej cały ten czas, nie poddał się, walczył do końca.
- Ponad rok siedziałam zamknięta w czterech ścianach, teraz to wszystko wydaje się takie cudowne, nierealne. - powiedziała cicho dziewczyna zachwycając się świeżym powietrzem.
Liam tylko przyjrzał jej się uważniej po czym obejmując ją ramieniem uśmiechnął się.
- Taylor? - zaczął Liam.
- Słucham cię. - odpowiedziała dziewczyna unosząc głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Kocham cię i nigdy cię nie zostawię, wiem, że to brzmi niezbyt oryginalnie, ale to co mówię jest prawdziwe, prosto z serca.
Dziewczyna zatrzymała się i objęła Liama w pasie rękami.
- Twoje słowa są piękne, dlatego że są prawdziwe. - powiedziała wtulając twarz w jego obojczyk. Liam spojrzał na nią i przytulił się do niej mocno całując w głowę.
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Cała moja kariera, to prawda, było to coś niesamowitego, coś co dało mi szczęście, jednak ty jesteś ważniejsza.
Taylor lekko zmrużyła oczy czując cisnące się do nich łzy.
Nagle zadzwonił telefon Liama, tak po prostu, bezceremonialnie przerwał im tak piękną chwilę, która mogłaby trwać wiecznie. Chłopak niechętnie przycisnął urządzenie do ucha wysłuchując uważnie tego co ktoś ma mu do powiedzenia, po czym uważnie rozejrzał się dookoła. Odpowiedział krótkie "okej, zaraz będziemy" po czym się rozłączył.
- Kto dzwonił?
Taylor stała tam wyczekując jego odpowiedzi i trzęsąc się z zimna. Długi, wyciągnięty sweter niezbyt ogrzewał w tak zimne dni jak ten.
- Dzwonił Niall i pytał za ile będziemy. - wytłumaczył ubierając mi swoją kurtkę. - I dodał, że jesteśmy we wszystkich wiadomościach jak się "obściskujemy".
- Ooo nie. Jak myślisz, Harry ogląda wiadomości? - spytała lekko zdenerwowana dziewczyna. - Chciałam mu to jakoś... łagodnie powiedzieć.
- Nie, raczej nie ogląda, tylko kiedy na prawdę musi. - odpowiedział uśmiechając się do niej.
- Cały świat będzie trąbił, że zdradzam Harrego. To takie... okropne. Wszędzie te pieprzone świnie z aparatami. - powiedziała lekko zirytowana dziewczyna.
- Po prostu taką mają pracę. Za to im płacą, z tego utrzymują swoje rodziny, dzieci...
- To takie okrutne...
Cassie od rana biegała po całym domu, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, nie wiedziała jak to będzie, jak ma rozmawiać z Taylor, czy jej siostra ją pozna, jaka będzie w stosunku do niej...
Rosalie także od rana ledwo trzymała się na nogach, cały czas myślała czy wszystko będzie jak było, czy coś się zmieni...
Gdy już obie dziewczyny trochę się uspokoiły zadzwonił dzwonek do drzwi. Zayn poszedł otworzyć, a Niall poszedł po płaczącego Kevina.
Zayn otworzył drzwi i zobaczył stojących w progu Liama i jakąś dziewczynę, w pierwszym momencie nie mógł uwierzyć, że to ona, że osoba, która przed nim stoi, jest tą Taylor, którą lubił, którą znał... Ta Taylor, która przed nim stała była inna, miała na sobie długi szary sweter, dresowe spodnie, buty za kostkę i czapkę na głowie, a także zbyt dużą kurtkę, prawdopodobnie należącą do jej towarzysza, ale przede wszystkim w tej Taylor coś się zmieniło, to nie były ubrania, ani nic, po prostu wyglądała jakoś inaczej... gorzej, o wiele gorzej...
Zayn długo stał z otwartą buzią, po czym w końcu się ogarnął i odezwał:
- Cześć. Jak ja dawno cię nie widziałem, zmieniłaś się... - przywitał się przytulając dziewczynę.
- Tęskniłam. - powiedziała cicho.
- Ja też. - uśmiechnął się Zayn i pocałował Taylor w czoło.
Po chwili czułości cała trójka udała się do środka, Liam zdjął Taylor kurtkę, po czym sam się rozebrał. Dziewczyna chwyciła go za rękę i razem weszli za Zaynem do salonu.
Nagle ktoś z krzykiem objął Taylor od tyłu.
- Taaay! Nawet nie wiesz jak tęskniłeem! - krzyczał Niall.
- Miisiieek. - przeciągnęła dziewczyna obejmując dłońmi jego ręce.
- Brakowało mi cię. Na prawdę. - powiedział blondynek obracając ją w swoją stronę i przytulając mocno.
- Taylor? - odezwał się cichy głos za jej plecami. Tay momentalnie zesztywniała, a z jej oczu zaczęły lecieć strumienie łez. Długo nie mogła się odezwać, aż w końcu wyszeptała:
- Rosalie?
Taylor odwróciła się w stronę, z której dobiegał głos jej przyjaciółki. Była tam, stała na środku pokoju patrząc na Tay. Rose strasznie się zmieniła, wyładniała, chociaż Taylor myślała, ze to już niemożliwe, bo dla niej jej przyjaciółka zawsze była śliczna. Po bladych policzkach jej przyjaciółki także spływały łzy. Taylor nagle się "ożywiła", podbiegła do Rosalie i rzucając jej się w ramiona schowała głowę w zagłębieniu na jej szyi. Tak bardzo im siebie brakowało. Brakowało im swojego wzajemnego zrozumienia.
- Kocham cię. - wyszlochała Rosalie.
- Ja ciebie też kocham. - odpowiedziała niewyraźnie Taylor.
Obie dziewczyny stały tam tak bardzo długo. Kiedy w końcu oderwały się od siebie Tay przywitała się z Cassie i Kevinem.
Wszyscy siedzieli razem w salonie i zawzięcie rozmawiali o tym co u nich.
- Wy jesteście razem> - spytał nagle Niall patrząc na Liama i Taylor, na co oni spojrzeli na siebie i Liam powiedział:
- Jesteśmy.
- Ty i Cassie też. - stwierdziła z uśmiechem Tay.
 Cassie zarumieniła się lekko po czym odwróciła wzrok.
- Strasznie schudłaś Taylor. - powiedziała po chwili Cass przyglądając się siostrze bardziej. Tay spuściła głowę i nie odezwała się.
- A mojemu misiowi się zgrubło. - wypalił Zayn chcąc uratować Taylor.
- No, da się zauważyć. - potwierdził Niall.
Taylor spojrzała na Zayna i wyszeptała bezgłośne dziękuję, na co chłopak skinął lekko głową.
- Eeej, weeźcie, zgrubłam 5 kilo! Wiecie ile to jest!? Baardzo dużo. - nawijała Rosalie.
Taylor przez chwilę się zastanawiała, aż w końcu się odezwała:
 - Nie martw się głupimi 5 kilo, ja schudłam 20. - zrobiła chwilę przerwy po czym znów się odezwała. - Wszędzie kości mi wystają, dlatego nosiłam i nadal noszę cichy zbyt duże na mnie, żeby nikt tego nie zauważył. Za chwilę będę wyglądać jak kościotrup.
Wszyscy spojrzeli na nią wystraszeni, ze współczuciem.
- Taylor musisz coś z tym zrobić. - powiedziała Cassie.
- Co mam z tym zrobić? Przez pierwsze 3 miesiące praktycznie nic mi nie dawali do jedzenia, bo twierdzili, że mój przypadek jest tragiczny. Później jedną małą kanapkę dziennie... W pewnych chwilach kiedy stawałam na wadze, kiedy patrzyłam w lustro... bardziej chciałam się zabić niż wyleczyć. - wyjaśniła dziewczyna ze łzami w oczach.
Liam przytulił ją mocno do siebie.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? Ja tego nie zauważyłem... nie miałem jak, to moja wina, mogłem się uważniej przyjrzeć... - mówił chłopak płacząc w ramię dziewczyny.
- Nie chciałam... cię obciążać moimi problemami.
- Taylor... - jęknął bezradnie Liam.

....................................................................................................................

Witam ♥.
Wiem, że trochę długi, ale nie miałam go jak skrócić, xx
Mam nadzieję, ze sie spodoba, i jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia <3

O mnie

Moje zdjęcie
Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^