piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 32 "Przepraszam..."

- Cześć wszystkim. Co u was? - krzyknęła Rosalie wchodząc do domu.
- Cześć. Wszystko dobrze. A co u ciebie? - odkrzyknął Niall z kuchni.
- A no właśnie wracam z uczelni. Dziś był pierwszy dzień. Przynajmniej mój, więc jakoś tak odnaleźć się nie mogłam, ale ogólnie fajnie jest. - opowiadała Rose ściągając kurtkę i buty.
- To dobrze, że ci się podoba. - zagadnął Niall wyłaniając się z kuchni.
- Taak. Lubię to. - uśmiechnęła się. - Witaj. - powiedziała przytulając go.
- No cześć. - zaśmiał się chłopak.
- Jest Taylor? - spytała.
- Chyba jeszcze śpią z Liamem, ale Cassie nie śpi już od dobrej 5 rano, więc możesz iść do niej. - odpowiedział Horanek z uśmiechem.
- Nie, coś ty, może akurat teraz zasnęli, nie będę ich budzić. Jeśli pozwolisz posiedzę z tobą.
- Pewnie, chodź do salonu.
Niall i Rosalie długo siedzieli w salonie i rozmawiali, mieli tyle wspólnych tematów.
- Dzień Dobry. - odezwał się ktoś w progu, po czym przeciągle ziewnął.
Nialler i Rose w tym samym spojrzeli w stronę wejścia do salonu i oboje nie odzywali się gapiąc się na osobę, która tam stała.
- Heej. Wróćcie na zieemię! - odezwała się Taylor machając rękami.
- Przepraszam. - ogarnęła się Rosalie odwracając wzrok.
- Ja też.

-Rosalie-
Jezu... ja... nie mogłam na nią patrzeć, bo od razu łzy cisnęły mi się do oczu. Tak bardzo chciałabym jej pomóc i tak bardzo nie wiem jak. 
Mimowolnie ponownie przyjrzałam się mojej przyjaciółce, która nadal stała w tym samym miejscu. Jej bluzka nie była obcisła, ale pokazywała kontur każdego żebra... to było okropne... Momentalnie moja twarz zalała się łzami. 
- Przepraszam. - wyszlochałam chowając twarz w dłonie. Długo nie mogłam się ogarnąć. Siedziałam tam, płakałam. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nic powiedzieć, a przede wszystkim nie mogłam przestać płakać. A co jak ona umrze? Jak ta "choroba" będzie się pogarszać, znów stracę przyjaciółkę... kogoś ważnego. I co, odzyskałam ją po to, aby ją stracić? To takie niesprawiedliwe. 
Kiedy wreszcie podniosłam głowę jej już tam nie było. Zraniłam ją, skrzywdziłam... 
Podniosłam się z miejsca i ominęłam Nialla posyłając mu sztuczny uśmiech, żeby się nie martwił. 

-Taylor-
Usiadłam na skraju łóżka i przyglądałam się śpiącemu Liamowi. Jezu, jaki on jest cudowny, jest idealny i zasługuje na kogoś więcej. Na dziewczynę, która nie miałaby takich problemów jak ja, na dziewczynę, która byłaby ładna. 
Westchnęłam i ocierając łzy wyciągnęłam wagę spod łóżka po czym ustawiłam ja przed ogromnym lustrem. Ostatni raz spojrzałam na Liama upewniając się, że śpi i weszłam na wagę. Spojrzałam w dół i zakryłam oczy dłońmi. Jest coraz gorzej... 38kg... tylko 38... chwyciłam dółkoszulki i uniosłam ją trochę w górę. Zobaczyłam wszystkie moje żebra. Można było je palcem policzyć... spuściłam koszulkę w dół, bo nie mogłam już na to patrzeć... nie chciałam na to patrzeć... To wtedy zobaczyłam w odbiciu lustra Rosalie... moją Rosalie... stała tam i to wszystko widziała. Z jej oczu nadal spływały łzy, tak jak z moich. 
-x-
- Przepra... ja... nie... ja nie chciałam przeszkadzać... - wyjąkała dziewczyna. - Za to na dole też przepraszam... nie chciałam... na prawdę... już... sobie idę. 
- Rose? - wyszeptała Taylor. Na dźwięk jej słów Rosalie przeszedł dreszcz, ale spojrzała na Taylor. 
- Tak? 
- Ślicznie wyglądasz. - powiedziała po czym ponownie upewniając się czy Liam śpi dodała. - Pasuje ci ta ciąża. 
Rosalie zamrugała kilka razy upewniając się czy się nie przesłyszała, po czym spytała zszokowana:
- Co? Taylor? Co ty mówisz? Przecież nie jestem w ciąży... 
- Widzę to. Widzę, że jesteś. 
Rosalie przez chwilę milczała, po czym ponownie spytała: 
- Ale jak to? Nie, przecież to niemożliwe. 
- Chodźmy na dół. - odezwała się Taylor po długim milczeniu. Obie dziewczyny zeszły do salonu w ciszy. Nie wiedziały o czym mają rozmawiać, które tematy mogą poruszyć, a które nie bardzo. Pierwszy raz w życiu czuły się tak nieswojo w swoim towarzystwie. Usiadły w salonie i nadal milczały, Taylor włączyła jakąś stację muzyczną w telewizji, aby ukryć tą ciszę otaczającą je, jednak to nic nie zmieniło, nadal panowała niezręczna atmosfera.
Taylor z podwiniętymi nogami, a Rosalie po turecku, jak usiadły tak siedziały.
- Co u ciebie działo się przez ten ostatni rok? A nawet dużo ponad rok... - odezwała się w końcu jedna z nich. Taylor. - Opowiadaj wszystko.
Rosalie zaczęła mówić o nowym domu jej i Zayna, o Zaynie, o króliku i psie, o Bieberze, o Cassie i Niallu, o uczelni, o szczerbatym Lordzie. Mówiła o wszystkim, a jej przyjaciółka słuchała z zaciekawieniem. Kiedy rozmowa w końcu zaczęła im się sklejać zadzwonił dzwonek do drzwi, lecz gość który przyszedł nie czekał aż ktoś mu otworzy, sam wszedł do środka.
- Cześć! Jest tu ktoś? - powiedział znajomy głos z korytarza, Taylor momentalnie zamarła w miejscu i siedziała wstrzymując oddech. Rosalie widząc reakcję przyjaciółki także się nie odzywała. Obie siedziały teraz "oglądając" telewizor.

-Taylor-
Jego głos, niski, zachrypnięty, cichy, jego akcent. Nie jestem jeszcze gotowa spojrzeć mu w twarz, spojrzeć mu w oczy i zranić go tak okropnie, ja nie mogę, nie jestem przygotowana. Jego oczy, zielone, cudowne tęczówki, które tak bardzo kiedyś pokochałam. Te śliczne loczki, miętowy oddech, to wszystko przypominało mi tego malutkiego chłopczyka z piaskownicy z idealnymi rysami twarzy i jak ja mam mu powiedzieć prosto w tą dziecięcą twarzyczkę, że już go nie kocham, że jestem z Liamem, jednym z jego najlepszych przyjaciół? Jestem okropna. To wszystko przeze mnie. 
- On wie? - wyszeptała Rosalie nie patrząc na mnie. 
- Zamierzałam mu powiedzieć. - odpowiedziałam chowając twarz w dłonie. 
- Oo, zamierzałaś, jak miło. Powiesz mu dziś. 
- Nie, Rosalie, proszę, to nie takie proste, ja nie chcę go ranić.
- A on jak cię ranił tyle razy to co. A tą akcję wtedy w samolocie pamiętasz? Albo później jak cię przepraszał, bo on nie chciał. 
Słowa Rosalie wbijały się we mnie jak norze, jak jakieś pieprzone ostre coś, które jeszcze ktoś jak na złość przekręcił żeby jeszcze bardziej bolało, nurtowały wspomnienia, wzmagały ból. Pomagały łzą się ulotnić. Jeszcze nigdy w życiu jej przyjaciółka nie powiedziała jej niczego tak bardzo w wprost jak teraz. 
Usłyszałam cichy szmer od strony wejścia do salonu ale nie odważyłam się odwrócić głowy. 
- Cześć dziewczyny. - usłyszałam głos Louisa. Tak dawno go nie widziałam, nie słuchałam jego pieprzenia bezsensu. 
- Cześć Lou. - odpowiedziała Rosalie i spojrzała jednoznacznie na mnie. Odchrząknęłam cicho i także się odezwałam. 
- Witaj. 
Nagle poczułam czyjś dotyk na plecach, podskoczyłam na miejscu i odwróciłam się w stronę kogoś. Na moje szczęście był to nie kto inny jak Louis. Uśmiechnął się do mnie i przytulił mocno po czym poszedł do Rosalie. 

............................................................................................

Cześć ♥.
i znów będę przepraszać za to samo, że tak długo nie dodawałam nic, ale postaram się poprawić.
i dziękuję za wszystkie komentarze i wgl że jesteście. znów. ♥. 

1 komentarz:

  1. Jejejejejejjejej <3 <3 <3 <3 Genialne jest ;** <3 Kochana czekam na więcej, bo to jest takie aww.... <3 Pozdrowionka ;33 / Ada

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^