- Wyjdziesz za mnie? - spytał po dłuższej chwili. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Mówił poważnie. Śmiertelnie poważnie.
- Liam, ty zasługujesz na kogoś lepszego... na kogoś kto będzie w stanie żyć normalnie. - teraz oboje patrzyli sobie w oczy, ona, Taylor, próbowała mu to powiedzieć, tak prosto z mostu, nie owijając w bawełnę, a on, Liam, błagał, aby ona żartowała. Chciał żeby Taylor kłamała. - Liam, może to jakieś pieprzone przeznaczenie, może... może powinniśmy, to skończyć.
Chłopak nie mógł uwierzyć, że ona to powiedziała, a może... może po prostu nie chciał wierzyć..
- Taylor... nie. Ja się nie zgadzam, dopóki jestem w stanie żyć, do tej pory będę o ciebie walczył, zawsze i wszędzie, w każdej sekundzie mojego życia, bo cię kocham, okej? Czekałem na ciebie tak długo, a kiedy wreszcie cię mam, ty chcesz odejść? - chłopak zrobił chwilę przerwy, a kiedy zorientował się o co chodzi, spuścił głowę. - Jak mogłem być taki głupi, przecież ty nigdy nie byłaś ze mną szczęśliwa, ty mnie nie kochasz...
Teraz przez głowę Liama przemknęła jedna samotna myśl "Jeśli kogoś kochasz - daj mu odejść."
- Co?! Jak mogłeś w ogóle tak powiedzieć?! Liam, dlaczego tak pomyślałeś?! Liam popatrz na mnie. - powiedziała zdenerwowana dziewczyna, chłopak podniósł głowę, a w jego oczach zobaczyła cierpienie jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widziała.
"Jesteśmy przyjaciółmi na zawsze
Weź to głęboko do serca
I pozwól aby Tobą kierowało
W drodze do przetrwania"
Weź to głęboko do serca
I pozwól aby Tobą kierowało
W drodze do przetrwania"
- Liam. Kocham cię. Ale ja uważam, że zasługujesz na kogoś więcej.
- Taylor, proszę cię, nie mów tak, jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Rozumiesz to?
- Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
Taylor wtuliła się w chłopaka i siedzieli tak bardzo długo. Dziewczyna dopiero późnym wieczorem zebrała się do wyjścia.
- Dobranoc, kochanie. Zawsze będę cię kochać. Nie zapomnij o mnie. - powiedziała na pożegnanie całując śpiącego Liama w czoło.
Ona podążała do parku, tego opustoszałego parku, w którym kiedyś popełniła największy błąd swojego życia. Stanęła w tym samym miejscu, w którym stała właśnie wtedy 24 grudnia 2011 roku, to był najgorszy czas w jej życiu, ale pomimo tego nie powinna popełniać takiego błędu, który zrujnował całe jej życie.
Czy był jakiś sens dalej to ciągnąć?
Czy kiedykolwiek Taylor będzie mogła żyć normalnie?
Czy jej życie poukłada się?
Czy może po prostu zrobi krok do przodu i ponownie spróbuje to skończyć?
"Po prostu mierz wysoko
Upewnij się, że wkładasz w to całego siebie
A gdy kiedykolwiek upadniesz
Wiedz, że jestem tutaj"
Upewnij się, że wkładasz w to całego siebie
A gdy kiedykolwiek upadniesz
Wiedz, że jestem tutaj"
-Liam-
Jezu, jak ja strasznie, ale to tak szczerze nienawidzę tego szpitala, jest po prostu tragicznie pojebany. A najgorsze są poranki, bez niej, bez jej dotyku, bez jej zapachu. Przeciągnąłem się ziewając przeciągle i rozejrzałem się dookoła. Była tu. Taylor. Siedziała na krześle po prawej stronie łóżka.
- Dzień Dobry. - przywitałem się. - Długo tu siedzisz? - spytałem patrząc na zegarek, 10;35 super, Liam, przegapiłeś śniadanie.
- Nie, nie. Dopiero przyszłam. - odezwała się swoim cichym, i cudownym głosem. Po czym podeszła do łóżka, usiadła na skraju i chwyciła mocno moją dłoń, miała zimne ręce, a nawet można powiedzieć, że lodowate, ogólnie dzisiaj było jakoś tak zimno. No ale trudno, może ogrzewanie im padło.
Zbliżyłem się do Taylor mając zamiar ją pocałować jednak coś mi kazało się zatrzymać.
- Piłaś coś? - spytałem wciągając ostro powietrze. Zdecydowanie czułem alkohol.
- No co ty. Na prawdę. Ja nie piję. - odpowiedziała patrząc mi głęboko w oczy, a nawet zbyt głęboko. Czułem jak dreszcze przeszywają całe moje ciało.
"Zawsze będziemy trzymać się razem
Nie zamartwiaj się
Zawsze będę przy Tobie
Nie zamartwiaj się"
Nie zamartwiaj się
Zawsze będę przy Tobie
Nie zamartwiaj się"
........................................................................................................
Cześć ♥
przepraszam że nie pisałam, ale szlaban ;c
kocham was <3