-Harry-
Nadal stałem tam jak ten kołek i przyglądałem się całej trójce, i muszę przyznać, Rosalie zgrubła, Louis ma fajny tyłek, a Taylor, wygląda jak anorektyczka. Wyglądała na prawdę źle, zmieniła się, cholernie, gdybym przechodził koło niej na ulicy nie poznałbym jej. Co ona ze sobą zrobiła... jak mogła do czegoś takiego dopuścić, kiedy stała tak koło Rosalie, wyglądała jak dziecko... a ja nie mogłem na to patrzeć... Zauważyłem że Taylor wzięła kilka głębszych oddechów, dyskretnie przeżegnała się i podeszła do mnie.
- Witaj. - powiedziała "obejmując się" rękami.
- Cześć.
Patrzyłem na jej czoło, nie potrafiłem patrzeć jej w oczy, to już nie była ona, to... to już nie była ta osoba, którą pokochałem. Taylor wysunęła lekko ręce w moją stronę zapewne chcąc się przytulić, ale ja się cofnąłem, nie chciałem jej dotykać, nie chciałem żeby ona dotykała mnie. Brzydziłem się jej.
- Proszę cię. Nie dotykaj mnie. - wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Dziewczyna odsunęła się jak najdalej i przyglądała mi się wiercąc we mnie dziury swoim spojrzeniem. Lustrowała mnie całego. Od stóp do głów.
- Nie patrz tak na mnie.
Widziałem jak T... nie, nie będę sobie wmawiał, że to Taylor, nie mogę jej tak nazywać, bo to nie ona, po prostu, ta dziewczyna odwróciła wzrok, widziałem jej zalane łzami oczy. Ale co ona ode mnie chciała, sama się do tego doprowadziła. Rosalie patrzyła na mnie z niedowierzaniem wypisanym na twarzy, a mina Lou była taka jakby chciał mnie pobić.
- Nie wierze że to powiedziałeś. W ogóle nie wierze że to zrobiłeś. Jesteś popierdolonym dupkiem. - wypaliła Rosalie w moją stronę. - Ona tak się starała żeby cię nie zranić, żebyś nie cierpiał, a ty co, po raz steny? jak nie więcej ranisz ją. W tak brutalny sposób. Myślisz, że co? Że ona chce tak wyglądać? Że podoba jej się swoje własne odbicie w lustrze? Że specjalnie chudnie? Ty jesteś jakiś popierdolony.
- Ej, nie wiem co tu się dzieje, ale nie musicie tak kląć... - powiedział Liam? a ten co tu robił, wchodząc do salonu.
- A ciebie co to obchodzi w ogóle co ty tu robisz? - spytałem.
- No co za cham, no kurwa, zaraz mnie tu rozpierdoli. - powiedziała Rosalie, wyrywając sie Louisowi, który ją trzymał.
- Wiesz co, stary, nie chce być niemiły, ale wypierdalaj, okej? - powiedział Liam wyciągając mnie na korytarz.
- Sam miałem już stąd wyjść. W ogóle, chcesz to weź ją sobie, to nawet nie jest już Taylor. To coś jej w ogóle nie przypomina. - powiedziałem i podniosłem głowę ubierając kurtkę, ale nagle poczułem mocny ból, tak jakby coś ciężkiego i mocnego zetknęło się z moją szczęką, a potem poczułem już tylko jak upadam. - Co ty sobie chuju nie myślisz? Że będziesz się do mnie przypierdalał?! - krzyknąłem rzucając się na Liama.
-Kilka dni później-
Taylor siedziała przy szpitalnym łóżku Liama głaszcząc opuszkiem kciuka wnętrze jego dłoni. On i Harry wylądowali w szpitalu z poważnymi obrażeniami. Gdyby wtedy Louis z Niallem ich nie odciągnęli od siebie to by się pozabijali. A przy okazji jeszcze Louisowi i Niallowi się oberwało. A o to wszystko obwiniała się Taylor, która tak na marginesie czekała na wizytę u lekarza, na którą namówiła ją Rosalie. Taylor wcale nie chciała nigdzie iść. Nie chciała wiedzieć co się z nią dzieje, nie chciała znać prawdy, bo wiedziała, że ta prawda będzie ją boleć.
Wreszcie wybiła 14.15 i Tay mogła spokojnie iść pod gabinet lekarza. Długo tam siedziała, i wyszła cała zapłakana, chciała się gdzieś schować i nie wychodzić już nigdy więcej, nie chciała widzieć świata i nie chciała żeby świat ja widział. Nie chciała sama siebie oglądać. A co najważniejsze nie chciała stanąć teraz z Liamem twarzą w twarz. Jednak musiała. Obiecała mu.
Zajrzała do najbliższego wc, które jak na złość znajdowało się na przeciwko sali, w której leżał Harry i ponownie jak na złość, sala była cała oszklona.
-Taylor-
Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam dziewczynę, dziewczynę, która kiedyś miała marzenia i dążyła do spełniania ich, która zawsze była uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do życia, która nie bała się niczego. Nie znała bólu i niepowodzenia. Więc co się z nią stało. Co się stało z tą Taylor. Z tą prawdziwą Taylor.
Ona odeszła. I prawdopodobnie nie wróci. Bo nawet nie stara się wrócić. Nie stara się żyć. Żyć szczęśliwie. Jedyne szczęście jakie mam w życiu to Liam. Jego miłość. Jego troska. Jego pomoc. Jego wsparcie. Tylko to przytrzymuje mnie przy życiu. No i Rosalie. Oczywiście. Moja Rosalie. Moja siostra. Moja przyjaciółka. Osoba, która się ode mnie nie odwróciła w takim momencie. Osoba, która nigdy się ode mnie nie odwróci.
Otarłam łzy spływające po mojej twarzy. To był mój błąd, mój pieprzony błąd. I to przez niego nie wiem co teraz się dzieje ze mną. Z moim życiem. Wyszłam z wc i spojrzałam przelotnie na salę Harrego, patrzył na mnie, śledził wzrokiem, przeszywał spojrzeniem.
- I co? Chodź tu misiu i opowiadaj wszystko. - powiedział Liam na tak zwane "dzień dobry".
- Nic. Mam anoreksję. Mam zacząć jeść i dostałam jakieś tabletki. - powiedziałam. Mówiłam mu prawdę, w połowie nie okłamywałam go, jednak w drugiej połowie, ukrywałam to co mogłoby go zranić.
- Wyzdrowiejesz. Na pewno. Wierzę w to. A jak wyzdrowiejesz to weźmiemy ślub. Będziemy mieć gromadkę ślicznych dzieci. - mówił Liam widziałam szczęście w jego oczach, ale kiedy wspomniał o dzieciach... Nie wyobrażałam sobie, że jakikolwiek ból może być tak silny jak to co teraz czułam. Po prostu coś przeszywało mi serce, okropne uczucie. Kłamstwo. Ból. Współczucie. Nadzieja. Miłość.
- Li... - zaczęłam, ale mnie zacięło. - Liam, ja nie mogę cię okłamywać. Muszę ci coś powiedzieć. - chłopak spojrzał na mnie wystraszony, wiedziałam, że to go zaboli, wiedziałam, że go zranię, ale nie chciałam go okłamywać. Nie mogłam mu tego zrobić. Znów. - Liam, pamiętasz, jak... ja... kiedy Rosalie, kiedy miała raka i "umarła", ja wtedy rzuciłam się z klifu... bo... bo lekarz mi powiedział, że przez to co zrobiłam już nigdy... ja... bo...
......................................................................................................
No witajcie ponownie ♥.
hahaha, no przepraszam, że w takim momencie, ale musiało być tak dramatiko. xd