wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 2 "Aj em kameleon!"

Nie chciało mi się z nim kłócić, więc zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się o 3 nad ranem, byłam już wyspana. Chciałam się przeciągnąć, ale coś mi przeszkadzało. Rozglądnęłam się dookoła i aż podskoczyłam jak zobaczyłam śpiącego Liama przytulonego do mnie. Wyślizgnęłam się z jego uścisku i podrzuciłam mu jakąś zniekształconą łyżkę którą znalazłam w szafie. Zadowolona z siebie ruszyłam na zwiedzanie domu, wparowałam do jednego z pokoi, po oblukaniu całego pomieszczenia nie musiałam pytać do kogo należy. Podeszłam do łóżka na którym spał Harry i zorientowałam się, że ta kanalia ma wodne łóżko!
- Harry ... misiu ... obudź się ... - szepnęłam mu na ucho, ale on tylko uśmiechnął się przez sen. - Styles! Kanalio! Mogę z tobą spać?!
Harold zrobił mi trochę miejsca, więc wślizgnęłam się pod kołdrę i ułożyłam obok niego. Dopiero teraz dostrzegłam głośne chrapanie Louisa. Boże! Niedźwiedzia by spłoszył! Wzięłam Stylesowi poduszkę i rzuciłam nią w Louisa, ale to na nic. Za to Harry patrzył wkurzony na mnie.
- Nie chciałabyś może popływać w basenie...
- Kanalio, gnie cię. Naćpałeś się czy jak?! O 3 w nocy w basenie zachciewa ci się pływać... Zmień dilera i idź spać.
Obróciłam się do niego tyłem i zaśmiałam się cicho pod nosem. Jak ja kocham wkurzać ludzi.
- O Królu Julianie! Czy tak będzie codziennie?! - zaczął lamentować Harry.
- No coś ty! Jutro pójdę pomolestować Tomlinsona! - zaśmiałam się.
Harry użyczył sobie trochę mojej poduszki i grzecznie poszliśmy spać. Nie no, co ja pieprze! Kanalia jedna będzie mi poduszkę brać! Niech sobie za dużo nie myśli. Zepchnęłam go z łóżka. Po chwili można było usłyszeć głośny pisk. Zaśmiałam się głośno.
- To jak? Idziemy do basenu? - spytałam z uśmiechem przybierając "seksowną pozę".
- Ja nie wytrzymam dłużej! No nie wytrzymam! Niech ją ktoś ode mnie weźnie!
- Ja chciałam się tylko poprzytulać, bo miałam koszmar, ale ty mnie nie chcesz, to idę do Zayna... - powiedziałam smutno i wyszłam z łóżka kierując się do drzwi.
- Czekaj. - powiedział Harry. Uśmiechnęłam się zwycięsko i obróciłam w jego stronę.
- Jesteś wredna. - powiedział przytulając mnie.
- Kanalia z ciebie.
- Jesteś dziwna.
- Ładnie pachniesz.
- Masz ładne włosy.
- A ty sexi dupe.
- Pocałuj...
- Się w tyłek.
Uśmiechnęłam się do niego, cmoknęłam w nos i zbiegłam w podskokach do kuchni. Harry śledził mnie jak ninja. Hahaha. Myślał, że nie widzę, jak słodko.
- Harry! Chcesz śniadanie?! - krzyknęłam, a ten potknął się o próg i wylądował na podłodze przede mną. Szybko się podniósł i otrzepał.
- Ninje nie jedzą śniadania, ninje jedzą... ym... em... kolacje na śniadanie! - krzyknął po czym wybiegł z kuchni i pobiegł na górę spadając 2 razy ze schodów.
- Zmień dilera! - krzyknęłam za nim.
- Ten jest spoko. - aż podskoczyłam gdy go usłyszałam. Skąd on się wziął za mną, przecież był na górze.
- Aj em kameleon! - krzyknął i wbiegł na ścianę. Zaczęłam się histerycznie śmiać. - I need a doctor, doctor... - zanucił Styles leżąc na ziemi.
- Chyba psychiatry. - podeszłam do niego. - Kanalio ty moja, tak na przyszłość: kameleony zlewają się ze ścianą, a nie przez nią przechodzą.
Pomogłam mu wstać i poszliśmy zrobić "kolację na śniadanie", to znaczy on robił naleśniki, a ja wyjadałam dżem. Już miałam się brać za truskawkowy kiedy ktoś mnie powstrzymał.
- Zostaw trochę dla Nialla, albo pójdziesz z buta do sklepu.
- Nie grozi mi to, mam jeszcze sześć w torbie.
- Cały Horan. - zaśmiał się Styles i powrócił do naleśników, a ja do mojego dżemu. Pff, i tak nie dam Horanowi moich dżemów, niech sobie kupi swoje.
Z moich rozmyśleń wyrwał wyrwał mnie krzyk Zayna. Tak się wydzierał, że aż spadłam ze stołu i dżem mi się rozwalił.
- Malik, ośle! Odkupujesz mi dżem! - krzyknęłam.
- Dobra, dobra. A teraz ... Styles!
- To jest kanalia! - przerwałam mu.
- Masz rację. Ta kanalia zużyła mi cały lakier do włosów! - Zayn był tak zbulwersowany, że normalnie bez kija nie podchodź.
- Pożyczę ci mój jak mi kupisz dżem. - zaoferowałam się.
- Niech ci będzie.
- No to wio do sklepu po mój dżem!
- Z takimi włosami nigdy!
- To lakieru w ogóle nie dostaniesz...
- Jesteś wredna.
- Wiem o tym. - uśmiechnęłam się do niego i "ulizałam" mu trochę włosy. Gdy wyszedł pobiegłam na górę po lakier. Zniekształcona łyżka leżała na łóżku, ale Liama nigdzie nie było.
- Hej Liam! - krzyknęłam.
- Tu jestem. Pod łóżkiem. - odpowiedział chłopak.
- Po co tam siedzisz?
- Bo ta łyżka zaatakowała mnie jak wstawałem.
- Weź się nie wygłupiaj, przecież cię nie zje. Wstawaj. - podałam mu rękę, ale gdy zobaczyłam jego twarz upuściłam go na ziemię z wrażenia. - Ta łyżka cię tak poharatała?
- Nie, to jak zaryłem o ścianę i spadłem z łóżka. A ta łyżka mi to zrobiła. - pokazał malutką ryskę na palcu.
- Jezus! Owiń to, bo się wykrwawisz! - zaśmiałam się. On tylko się ofuczał i poszedł na dół. Wzięłam to po co przyszłam i też poszłam. Zayn już siedział przy stole.
- No to gdzie mój dżem?! - pomachałam mu lakierem przed oczami.
- Ale najpierw mi to daj.
- Nie. Najpierw mój dżem.
- Niall go zjadł...
- Gdzie on jest?!
- Chowa się w szafie.
- Niall.... Chwila, a gdzie jest szafa?

....................................................................

Tego rozdziału nie mogłam skończyć...
strasznie dziwnie mi się go pisało, ale po co ja się tak wysilam. Czyta to ktoś w ogólee...?

2 komentarze:

  1. EPICKIE!!!!!!! TURLAM SIĘ ZE ŚMIECHU.Z mordki ani na chwile nie schodzi mi uśmiech ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. śmiechowe !!

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^