czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 7 "O kurwa. Wyczuwam dzicz!"

Zerwałem się z krzykiem z łóżka, byłem cały zalany potem. Ten sen był tak realistyczny... jakby, jakby to się działo na prawdę.
Taylor!
Szybko pobiegłem do jej pokoju, była tam, spała sobie, zjechałem po ścianie i schowałem twarz w dłoniach.  
Płakałem.
Tak, kurwa. Harry Styles płakał. Teraz zrozumiałem jak bardzo ją kocham i że nie mogę jej stracić, nie przeżyłbym tego.Nadal nie mogło dotrzeć do mnie że to sen, ale dał mi bardzo dużo do myślenia.
Nawet nie wiem kiedy ktoś dosiadł się do mnie.
- Harry. Co ty tu robisz? - spytała zaspanym głosem.
Kiedy słuchałem jej głosu ... uspokajałem się, wiedziałem wtedy że to był tylko sen, mogłaby mówić do mnie o czymś bezsensownym, bez ładu i składu byle by tylko mówiła.
- Mów do mnie. Proszę cię mów do mnie. Nie ważne co, po prostu mów.
Nie pytała mnie o co chodzi, po prostu zaczęła opowiadać o chwilach kiedy mnie nie było, o tym jak bardzo tęskniła, jak bardzo jej mnie brakowało.
- Kocham cię. - powiedziałem przerywając jej.
- Harry, ja na prawdę nie chcę znowu tego zaczynać.
- Ale ja cię kocham, i wiem że nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Proszę cię, uwierz mi, już nigdy nie będzie tak jak było. Obiecuję, zmienię się.
- Harry... ja nie wiem.
- A ja wiem. Zaufaj mi.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy bardzo długo, przerwał nam jej telefon, od razu zerwała się z miejsca i zaczęła się ubierać. Założyła na siebie dokładnie to samo co miała w moim śnie, potrząsnąłem głową.
Idiota.
Udałem się do kuchni, po chwili zbiegła ze schodów i ruszyła w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - spytałem chwytając jej rękę, szybko wyrwała ją z mojego uścisku.
- Na antarktydę, uczyć pingwiny jak unikać ciebie.
Zaśmiała się cicho i ruszyła przed siebie. Wszystko było praktycznie tak samo. Nie mogłem na to pozwolić.
- Nie. Proszę cię. Nie zostawiaj mnie. Błagam, nie idź. 
- Hazza, nie bądź dziecinny. Nie długo wrócę. - powiedziała po czym podeszła do koleżanki, wsiadły w taksówkę i odjechały.
Popierdoliło cię, Styles, no popierdoliło cię.

-Taylor-
- Rosalieeee. Nawet nie wiesz jak się stęskniłam za naszymi rozmowami. Za wszystkim. - mówiłam przytulając przyjaciółkę. 
- Nie tylko ty, debilu, oj nie tylko ty. 
Dużo nie dane nam było rozmawiać ponieważ już musiałyśmy wysiadać. 
Stałyśmy przed centrum handlowym. 
- O kurwa. Wyczuwam dzicz! - krzyknęła Rosalie i się zaczęło. 
Biegałyśmy od sklepu do sklepu, przymierzałyśmy staniki, stroje kąpielowe, co się tylko dało. 
Ale to, to było nic. Wszystko się dopiero zaczęło jak puścili naszą piosenkę. <piosenka> 
No darłyśmy ryje na cały sklep. Aż w końcu nas wyrzucili, jak zwykle z resztą, więc postanowiłyśmy iść do skate parku. Było tylko kilku chłopaków którzy nawet nie używali ramp, więc zaczęłyśmy po nich skakać i udawać że jesteśmy myszka miki. 
Po myszkowaniu poszłyśmy do supermarketu, ja wbiłam się do wózka, a Rosalie jeździła ze mną po całym sklepie, jedyne co zdążyłam zepchnąć z półki do wózka, to vizir, tabletki antykoncepcyjne, śledzie w oleju, durexy i jakąś pedalską czapkę, ale i tak postanowiłyśmy to kupić. Kasjerka patrzyła na nas jak na laski co z psychiatryka uciekły, bo kto normalny kupuje śledzie i durexy ... 
Zapłaciłyśmy za wszystko i postanowiłyśmy już wracać, wbiłyśmy z hukiem do domu, aha, no tak zapomniałam napisać że zajebałyśmy wózek sklepowy bo nie chciało nam się tego nieść, może nikt nie zauważy. 
Wzięłyśmy nasze zakupy i przy okazji jak to my, wyjebałyśmy się w progu, od razu przed moją głową stał Zayn. 
- Ej Malik! Mamy coś dla ciebie. - rzuciłam w niego paczką durexów. 
- Dziękuję! Właśnie mi się skończyły! - zachwycił się. 
- Oj, wiedziałyśmy że ci się spodoba! - odezwała się Rosalie. 
- A koleżanki nie znam. - powiedział kładąc się na przeciwko nas. 
- Rosalie jestem. - uśmiechnęła się do niego i zatrzepotała rzęsami. 
- Zayn, miło mi. - także się do niej uśmiechnął i poprawił włosy. 
- Oj, wyczuwam, że durexy się przydadzą. - zaśmiałam się. 
W pewnym momencie przybiegł Niall, położył się obok Zayna i patrzył na nas cały uchachany. 
- No masz! I się już tak nie szczerz! - dałam mu śledzie i się zaśmiałam. 
- Ale jak będziesz chciał później do nas podejść, to umyj zęby! - skomentowała Rosalie. 
- Kocham was dziewczyny! - krzyknął i zaczął jeść śledzie. 
Przyszli Louis z Liamem którzy także położyli się na podłodze. Louisowi wręczyłyśmy tabletki, nieźle się biedny zdziwił, a Liam dostał pedalską czapkę, stwierdził, że ładna i że z dumą będzie ją nosił.
- Ej. Mam pytanie. - zaczął Liam. - Czemu leżymy? 
Wszyscy spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. 
- Oooo! Dziewczyny kupiły vizir! - krzyknął Harry. - Skąd wiedziałyście że się skończył?!
- Te, te, te! Zdupcaj od viziru! On jest nasz! Nikt nie ma prawa go tknąć! - krzyknęłam na niego. 
- Ale po co wam tyle viziru! 
- Nie twój biznes! - odezwała się Rosalie. 

Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. 
Prawdziwych przyjaciół poznajemy w chuju.  Amen.

1 komentarz:

  1. Hahahahahaha nie wyrabiam ze śmiechu. Muszę kiedyś takie zakupy zrobić.

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^