wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 5 "Jestem w ciąży."

Po wywiadzie i sesji zdjęciowej wróciliśmy do domu, do gali została godzina. Pomogłam chłopakom wybrać garnitury i zrobić fryzury. Wszyscy wyglądali tak samo, ale każdy czymś się różnił, i to było najlepsze. Gdy pojechali zasiadłam przed telewizorem, około trzeciej nad ranem skończyły się wszystkie sensowne filmy więc postanowiłam iść spać. Przeglądałam jeszcze kanały muzyczne gdy ktoś wszedł do domu zaliczając glebę w drzwiach. Szybko do nich podbiegłam, w drzwiach leżał zalany w trupa Zayn. Pomogłam mu wstać i zaprowadziłam go do pokoju, po drodze cały czas śpiewał jakąś piosenkę o muminkach której słów w ogóle nie znał. Gdy położyłam go na łóżku zaczął coś mamrotać że jest super małpą i musi ratować ślimaki przed wyginięciem. Zaczął biegać po całym pokoju i krzyczeć że żaby wcale nie są brzydkie i jakby mógł to by się ożenił z jedną z nich po czym gdy się zmęczył zasnął przytulony do mnie. No trudno, nie będę go budzić, bo zaś zacznie odwalać a ja chce spać. Ułożyłam się wygodnie, ale długo nie mogłam zasnąć, strasznie śmierdziało od Zayna procentami i fajkami, a poza tym okropnie chrapał, nie głośniej od Louisa, bo głośniej od niego chrapać się nie da, ale dość głośno.
Po dłuuuuuuugim czasie oglądania tego jakże interesującego sufitu wreszcie udało mi się zasnąć. Jednak nie dane mi było długo cieszyć się snem. Ktoś zaczął mną potrząsać i krzyczeć do ucha:
- Hej Tay! Śpisz?!
- Nie kurwa, powieki oglądam!
- Taylor! Wstawaj! Harry jest w szpitalu! - krzyczał Niall, momentalnie otworzyłam oczy.
- Co?! Co się stało?!
- Chodź, opowiem ci po drodze.
Szybko zbiegliśmy na dół i wsiedliśmy do samochodu, z tego wszystkiego zapomniałam się przebrać i paradowałam po szpitalu w bluzce z żabą i różowych spodniach. Czyli mojej słodkiej pidżamce. Takie rzeczy to tylko mi się kurwa zdarzają, ahhh, no przepraszam, na nogach miałam zielone kapcie też w żaby. Ale wróćmy do tematu. Dobiegliśmy pod salę 562, na korytarzu siedzieli już wszyscy. Gdy zobaczyli mój strój wybuchnęli śmiechem.
- Oj zamknijcie się już, obudzono mnie. Powie mi ktoś tak łaskawie co się stało?!
- Harold spadł ze schodów i stracił przytomność. - powiadomił mnie Zayn.
- Ale... co?! I... jak?! A ty... byłeś tak pijany, że nie mogłeś na nogach się utrzymać...
Gdy ktoś już miał mi odpowiedzieć z sali wyszedł Styles. Cały i zdrowy z podbitym okiem.
- Jak można podbić sobie oko spadając ze schodów?! - spytałam zdziwiona.
- Trzeba być mną. - zaśmiał się.
- Co powiedzieli lekarze?
- Że mam ładne oczy. - zachichotał i skierował się w stronę wyjścia. Widać było że jest na bani, ja to bym go na izbie wytrzeźwień zostawiła... ale to ja.
Gdy wróciliśmy do domu wszyscy poszliśmy spać. Obudziłam się w jakimś dużym pomieszczeniu całym w plakatach One Direction. To było okropne, za dużo ich. Wstałam z łóżka i od razu zaliczyłam glebę o jakiegoś psa.
- Taylor! - krzyknął Louis zza moich pleców.
- Co ?!
- Uciekaj! - powiedział po czym skoczyła na niego jakaś zmutowana lama i zaczęła go gryźć. Spanikowałam, wzięłam gigantyczną marchewkę która leżała obok psa i zaczęłam bić lamę marchewką. Po uratowaniu Louisa uciekliśmy z tego pomieszczenia, ale tu było jeszcze gorzej. Na lampach wisiały bokserki z twarzami chłopaków, a na całej ścianie na przeciwko nas było wielkie zdjęcie jak Louis i Harry się pieprzą.
- Louis! Co to jest?!
- To photoshop, popatrz, ja nie mam na  plecach tatuaża "Larry is real bitches". - powiedział po czym podciągnął koszulkę. Rzeczywiście, nie miał żadnych tatuażów.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, ktoś wchodził po schodach na końcu korytarza i zgrzytał zębami. Uhh, to było strasznee. Louis pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do łazienki której drzwi od razu zabarykadowaliśmy. Łazienka wyglądała tak jak cała reszta domu. Na ścianach były zdjęcia półnagich chłopców, a w wannie znajdowały się ich lalki.
- Louis... zaczynam się bać..
- Przy mnie nic ci nie grozi. Obiecuję. - powiedział chłopak i mnie przytulił. Był taki słodki, uroczy, miły, romantyczny. No ideał kurwa. Tyle że chrapał jak słoń na lekcji matematyki, ale to szczegół...
Moje rozmyślenia przegrwało głośne bicie w drzwi.
- Louis kochanie! Otwórz te drzwi! Wiem że wolisz mnie od tej dziwki! - krzyczała jakaś dziewczyna.
- Zamknij mordę i nie obrażaj mojej dziewczyny! - "mojej dziewczyny?!" what the kurwa fuck?! Spojrzałam na niego ze zdziwiem na co on się tylko słodko uśmiechnął.
- JA jestem twoją dziewczyną! Rozumiesz?! JA! Nie pamiętasz jak NAM było dobrze razem przez te 5 minut!
- Nie pierdol ty pojebana suko tylko wypuść nas! - krzyknęłam w stronę drzwi. - Bo jak nie to ci takie kurwa piekło urządze że do końca życia się nie pozbierasz! 
- Zamknij już ten krzywy ryj dziwko! - popatrzyłam przez dziurkę od klucza i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Popatrz na siebie gruba świnio! - powiedziałam nadal się śmiejąc. Nagle nad głową przeleciał mi różowy jednorożec, pojawiły się gwiazdki i dalej już nic nie pamiętam.
Gdy się obudziłam Lou siedział obok mnie okładając mi głowę mokrymi ręcznikami. Mówiłam że jest słodki.
- Louis?
- Tak, kochanie?
- Jestem w ciąży.
- Co?!
- Ty jesteś ojcem dziecka.
Tommo zdjął ręcznik z mojej głowy i przyłożył go do swojej.
- Weź mnie trzymaj, bo zaraz zemdleję. - powiedział oddychając głęboko.
- Louis, spokojnie. Oddychaj. Nie zamykaj oczu.
- Ja nie umieram. Ani nie rodzę! - powiedział i wstał chwiejąc się na nogach, wziął szczoteczkę do zębów i otworzył nią okno. - Chodź, uciekamy z tego wariatkowa. - wziął mnie na ręce i wyskoczyliśmy przez okno. Spadliśmy na wielki materac, szybko z niego zbiegliśmy i pobiegliśmy do krainy różowych małp i kombajnów, gdzie zamieszkaliśmy i wtedy się obudziłam.
- Ja pierdole. Co to kurwa było...!
- Co co było? - spytał Liam.
- Nie nic.
- Jesteś w ciąży? - spytał po chwili ciszy.
- Co?!
- Mówiłaś przez sen i powiedziałaś że jesteś w ciąży a później "ty jesteś ojcem dziecka".
- Miałam strasznie pierdolnięty sen.
Wstałam z łózka i przetarłam oczy, po czym udałam się do łazienki. Zdjęłam ciuchy i odwróciłam się w stronę wanny.
- Harry! Co ty tu robisz?! - krzyknęłam i okryłam się szybko ręcznikiem. Chłopak gdy mnie usłyszał tak się wystraszył że uderzył głową o półkę nad umywalką. Cały czas stał do mnie tyłem i nie miał zamiaru się odwrócić.
- Emm, skończyła mi się... yyy... pianka do włosów! I .... ymm ... chciałem porzyczyć od ciebie. - powiedział po czym narzucając ręcznik na twarz chciał wyjść z łazienki, ale nie trafił w drzwi tylko ZNÓW przeżył zderzenie czołowe ze ścianą. Szybko do niego podeszłam i ściągnęłam z jego głowy ręcznik. Harry miał całą niebieską twarz.
- Wyglądasz jak smerf! Co ty masz na twarzy?!
- Eee, maseczkę... - powiedział zawstydzony.
- Po co ci maseczka?
- Chciałem jakoś ukryć to oko, ale mi nie wyszło.
- Tępaku mój kochany, to się inaczej robi. Zmyj to! Ale najpierw czekaj jeszcze. - zrobiłam mu szybko zdjęcie i wstawiłam na twittera z podpisem " hahahhahaha Harold Smerf Styles". Smerfetka umył twarz, i stał przed lustrem użalając się nad sobą. Przypudrowałam mu trochę to oko, teraz wyglądał trochę lepiej. Chwyciłam jego twarz w obie dłonie i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Wyjechałeś... - zaczęłam.
- Przepraszam, ale tak było najlepiej... - powiedział ze spuszczoną głową.
- Może dla ciebie było najlepiej, bo dla mnie nie...
- Przep...
- Nie przepraszaj. Nie warto. Jeśli kiedyś znów masz popełnić ten sam błąd to proszę cię, n i e  p r z e p r a s z a j.  - wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę kuchni.
- Skoro cię zraniłem to po co tu przyjechałaś?! - krzyknął za mną.
Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę. - Bo cię nadal kocham, idioto!
- Może ja też nadal cię kocham!
- Oh, tak?! Jakoś tego nie okazywałeś przez ostatnie... hmm... 4 lata!
- Hej, hej, hej! Co tu się dzieje?! Czego się tak rozdzieracie?! - wtrącił się Liam.
- Wyjechałem bo tak było najlepiej!
- Powtarzasz się! "Wyjechałem bo tak było najlepiej!" Znajdź lepszą wymówkę! Zdradzałeś mnie i bałeś się że się o tym dowiem! Dlatego wyjechałeś!
- Co tu się dzieje?! Aż sąsiedzi dzwonią dowiedzieć się o co kaman! - zakomunikował zdziwiony Zayn.
- Co?! I widzisz?! Znów zaczynasz! Dlatego się rozstaliśmy! Bo ty ciągle coś do mnie miałaś! Wszystkie kłótnie były przez ciebie! Ja cię przepraszam a ty zaczynasz kłótnię!
- Bo już wiele razy słyszałam od ciebie to słowo i chuja mi z niego kiedy ty przepraszasz, a tydzień później robisz to samo!
 - Tak?! To może najlepiej idź do mamusi się poskarż jaki to ja jestem dla ciebie okropny!
- Wiesz co... myślałam że przez te 4 lata chociaż trochę się zmieniłeś, ale nadal jesteś takim samym skurwielem jakim wtedy byłeś. - powiedziałam z płaczem i zamknęłam się w pokoju.
- Wracaj tu tchórzu! Jeszcze z tobą nie skończyłem!
- A ja z tobą owszem! Już na zawsze! Chuj że cię nadal kocham, chuj że chciałam zacząć od nowa! To koniec! Na zawsze! - krzyczałam przez drzwi cała zapłakana.
- A mnie wpuścisz....? - spytał Liam.
Otworzyłam drzwi i wpuściłam go, dużo rozmawialiśmy, pocieszył mnie i prawie namówił do tego abym została. Postanowiłam zadzwonić do mojej przyjaciółki, była ze mną ZAWSZE i wszędzie. Kiedyś kupiłyśmy sobie bransoletki których nigdy nie zdejmujemy. Na jej bransoletce jest napis "od zawsze" a na mojej "na zawsze" i to jest prawda.
- Taylor! - krzyknęła uradowana przyjaciółka.
- Rosalie... musimy się spotkać.... - zaczęłam, a ona już wiedziała o co chodzi. I za to ją kochałam.


............................................................................................

Rozdział dla siostrzyczki <3
Karolina = Rosalie ^^

1 komentarz:

  1. Dziewczyno ty masz talent jak nikt. Mogłabyś pisać scenariusze do kabaretów. Poprostu nie wyrabiam ze śmiechu.

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^