Od autorki; jak będziecie czytać to polecam sobie włączyć najpierw to; http://www.youtube.com/watch?v=HnByAFUzHOk, a później to; http://www.youtube.com/watch?v=N-MgRkSh5Xk
Miłego czytania ;333
_________________________________________________________________________
Prawdziwa przyjaźń połączyła je
Miłego czytania ;333
_________________________________________________________________________
Prawdziwa przyjaźń połączyła je
Walczyły do końca, choć brakło sił
Rose nie chciała by każdego dnia
Taylor patrzyła jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu Rose odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...
Noc Rose sama siedzi znów
Przypomina sobie chwile w których już
Nie przeżyje nigdy więcej drugi raz
Za szybko ściga ją ten czas
Planowali, z Zaynem że przez życie razem będą iść
Lecz Bóg inaczej rozplanował ich
Nadchodził dzień wizyty w którym dowie się,
Czy jej plany miały zmienić bieg
Taylor cały dzień przy niej była
Wciąż ocierała jej łzy
Gdy w końcu potwierdziło się,
że Rose przez raka miała skrócić
życie swe
Tay nie odstępowała jej na krok
Chciała być przy niej cały rok,
W którym tyle miało zmienić się
Już nigdy nie będzie tak samo nie...
Prawdziwa przyjaźń połączyła je
Walczyły do końca, chociaż brakło sił
Rose nie chciała by każdego dnia
Taylor patrzyła jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu Rose odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...
Dalej zegar bił, a poprawy brak
Jej ciało z dnia na dzień straciło blask
Mimo, że organizm walczył cały czas
Rose była jedną z najszczęśliwszych gwiazd
Zayn całe dnie spędzał obok niej
Z zatartym tchem patrzył w oczy jej
Nieważne, że kończył jej się czas
Dopóki byli razem, mogli radę dać
Mijały dni, gorzej z nią
Zbliżamy się do końca choć...
Wie, że z życiem musi żegnać się
Odchodzi szczęśliwa, bo Zayn przy niej jest
Uczucie pomogło jej pokonać strach, walczyć tak
Zayn pod koniec pocałował ją i
szepnął do jej ucha: "Zawsze razem, mimo to..."
Taylor patrzyła jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu Rose odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...
Noc Rose sama siedzi znów
Przypomina sobie chwile w których już
Nie przeżyje nigdy więcej drugi raz
Za szybko ściga ją ten czas
Planowali, z Zaynem że przez życie razem będą iść
Lecz Bóg inaczej rozplanował ich
Nadchodził dzień wizyty w którym dowie się,
Czy jej plany miały zmienić bieg
Taylor cały dzień przy niej była
Wciąż ocierała jej łzy
Gdy w końcu potwierdziło się,
że Rose przez raka miała skrócić
życie swe
Tay nie odstępowała jej na krok
Chciała być przy niej cały rok,
W którym tyle miało zmienić się
Już nigdy nie będzie tak samo nie...
Prawdziwa przyjaźń połączyła je
Walczyły do końca, chociaż brakło sił
Rose nie chciała by każdego dnia
Taylor patrzyła jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu Rose odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...
Dalej zegar bił, a poprawy brak
Jej ciało z dnia na dzień straciło blask
Mimo, że organizm walczył cały czas
Rose była jedną z najszczęśliwszych gwiazd
Zayn całe dnie spędzał obok niej
Z zatartym tchem patrzył w oczy jej
Nieważne, że kończył jej się czas
Dopóki byli razem, mogli radę dać
Mijały dni, gorzej z nią
Zbliżamy się do końca choć...
Wie, że z życiem musi żegnać się
Odchodzi szczęśliwa, bo Zayn przy niej jest
Uczucie pomogło jej pokonać strach, walczyć tak
Zayn pod koniec pocałował ją i
szepnął do jej ucha: "Zawsze razem, mimo to..."
Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, chociaż brakło sił
Rose nie chciała by każdego dnia
Zayn patrzył jak upada tak
Pomyśl jaki to dla nich ból
Wiedząc, że wkrótce Rose odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...
Odejdzie w dal...
Nie, to nie prawda, to były jej najszczęśliwsze miesiące, pomimo nieuleczalnej choroby cieszyła się życiem, i szczęściem Zayna, że mógł znów z nią być. Długi czas nie mówiła mu o swojej chorobie, ale w końcu się wydało. Rose widziała strach w oczach Zayna, ale pomimo wszystko nie odszedł. Został z nią do końca. To była prawdziwa miłość, której nawet śmierć nie rozłączy. Kochał ją i wspierał zawsze i wszędzie.
Taylor także, była przy Rosalie cały czas. Nie odstępowała jej. Była dla niej pocieszeniem, przyjaciółką, siostrą, oparciem w gorszych chwilach, ale pod koniec już sama Taylor nie dawała rady i Rosalie to widziała, Tay powoli załamywała się, zamykała się w sobie, wpadała w depresję. Rosalie bała się o nią, ale Taylor za każdym razem mówiła że nic jej nie będzie, ale gdzieś w środku pękało jej serce na samą myśl o tym że miała stracić osobę którą kochała, która była dla niej jak siostra, która zawsze powstrzymywała ją od robienia głupot, albo robiła je razem z nią, za którą gotowa była wejść w ogień. I gdyby Rosalie postanowiła skoczyć z wieżowca, Taylor skoczyła by razem z nią.
24 grudnia 2011 roku Rosalie odeszła. To była Wigilia, śnieg prószył delikatnie, pięknie ośnieżone białe choinki przed domem
świeciły się wszystkimi kolorami tęczy, także śnieżny bałwan przed domem świecił na różne kolory, w domu świeciły się światła, był już późny wieczór, ślicznie przystrojona choinka, stół, kolacja wigilijna zdążyła już wystygnąć, prezęty pod choinką czekały na rozpakowanie, świeczki wypalały się już powoli, właśnie leciała ostatnia kolęda w radiu. Lecz tam nikogo nie było. Wszyscy siedzieli w szpitalu.
Zayn nie dopuszczał do siebie myśli że ona odeszła, lekarze reanimowali ją pomimo że jej serce jakiś czas temu przestało bić. Stanęło w miejscu, opadło z sił, nie dało już rady dalej walczyć z chorobą.
Taylor nie wiedziała co się w okół niej dzieje, dziewczyna czuła się jakby czas stanął w miejscu, cały jej świat zawalił jej się na głowę. Wiedziała co ma zrobić, to było jedyne wyjście. Wybiegła ze szpitala i stanęła na środku parkingu, czuła jak myśli rozpychały się w jej głowie, śnieg prószył jej prosto w zapłakaną twarz, a ona rzuciła się biegiem w stronę parku. Nikogo w nim nie było, wszyscy szczęśliwie, rodzinnie spędzali Wigilię, a ona cierpiała, straciła swoje jedyne pocieszenie w trudnych chwilach, co prawda, Cassie była jej siostrą, ale nie potrafiła jej pomóc, zrozumieć.
Taylor dobiegła do urwiska na wschodniej stronie parku, spojrzała w dół, będzie spadać długo, ale przynajmniej zderzenie z ziemią nie będzie bolesne, bo umrze od razu. Napisała do Cassie krótkiego sms'a z przeprosinami. Wybrała numer Harrego i oczekiwała kilka sygnałów.
- Hallo? - odezwał się jego głos, którego nie słyszała tak dawno.
- Kocham cię Harry. Tak najbardziej na świecie. Rosalie też kocham. Nadal ją kocham. Pomimo że już jej nie ma. Kocham was oboje. - powiedziała zapłakanym głosem, ostatni raz spojrzała w dół i rzuciła się w przepaść z telefonem przyłożonym do ucha. Słyszała głos Harrego, nie rozróżniała słów które do niej mówił. Poczuła mocne zderzenie.
Zdołała jeszcze tylko wypowiedzieć do słuchawki ciche "Na prawdę. Kocham was."
To były jej ostatnie słowa. Po nich jej oczy zamknęły się.
Już na zawsze?