czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 27 "Musiał to przetrwać."

- Taylor! Nie zostawiaj nas! Błagam! Otwórz oczy! Nie odchodź Taylor! - krzyczała zapłakana Cassie próbując wyrwać się z uścisku Zayna.
Lekarze właśnie przewozili zmasakrowane ciało Taylor na salę operacyjną, to był dla Cassie straszny widok, to był dla niej szok. Zayn próbował ją trzymać, ale ona szarpała się i wyrywała.
- Zayn! Puść mnie kurwa! Spierdalaj i puść mnie! To jedyna osoba która mi została na świecie! Rozumiesz kurwa!? Nie dam sobie bez niej rady! - Cassie powoli przestawała się rzucać, Zayn był zbyt silny. - Błagam. Puść.. - mówiła załamana dziewczyna.
Gdy drzwi od sali zamknęły się Zayn obrócił Cassie w swoją stronę i przytulił mocno. Dziewczyna płakała w jego ramię, po jego policzkach także spływały strumienie łez.
Cassie była niepełnoletnia, była... można powiedzieć że była jeszcze dzieckiem, zadaniem Zayna w tej chwili było się nią zaopiekować. Pomimo że nie była dla niego kimś szczególnie bliskim, Rosalie traktowała ją jak młodszą siostrę, kochała ją, Taylor także. Zayn czuł się teraz zobowiązany zajmować się Cassie i Kevinem. Pomimo że był na skraju załamania, na granicy wytrzymałości... nie mógł się poddać tak jak poddała się Taylor, nie teraz kiedy ktoś go potrzebuje. Był wrakiem człowieka.
Stracił miłość. 
Stracił przyjaźń. 
Stracił sens swojego życia, które nadal musiał ciągnąć. Pomimo że nie miał dla kogo żyć, po co żyć. Musiał żyć.  
Musiał być silny. 
Musiał to przetrwać. 
Musiał być teraz dla Cassie oparciem, bratem, przyjacielem. 
Musiał jej pomóc, tylko jak miał jej pomóc skoro nie potrafił pomóc sobie?
Potrzebował wsparcia, osoby, która podniesie go na duchu, co w tym momencie według niego było niemożliwe, ale pomyślał, że warto spróbować. 
Gdy Cassie i Kevin zasnęli Zayn wymknął się po ciuchu przed budynek. Wyciągnął jednego papierosa i odpalił, po czym wybrał numer do Harrego. Zayn dzwonił kilka razy, lecz Styles nie odbierał. Malik przez chwilę przypatrywał się wyświetlaczowi swojego telefonu aż w końcu zebrał się na odwagę i wcisnął zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach w telefonie rozbrzmiał głos Payna. 
- Zayn? Facet, jest 4 rano, co ty ode mnie o tej godzinie chcesz? A... Zayn!? Co się stało?! Stary... - mówił Liam, gdy usłyszał szloch Zayna.  
- Liam, błagam cię, przyjedź tu. Zrób to dla mnie, zrób to dla Taylor..
- Ale Zayn, co się stało?!
- Wytłumaczę ci na miejscu. Holmes Chapel, szpital Maksymiliana. - powiedział Zayn do telefonu czytając z tabliczki. Liam rozłączył się, szybko wyskoczył z łóżka, ubrał się, wsiadł w samochód i pojechał. 
W szpitalu był po niecałych dwóch godzinach, ulice były puste, a on jechał najszybciej jak mógł. 
Wbiegł do środka i od razu zobaczył Zayna. Siedział z dzieckiem na rękach i nucił pod nosem jakąś kołysankę. Liam szybko podbiegł do niego i dopiero wtedy zauważył Cassie. Spała, widać było że jest roztrzęsiona. 
- Zayn! Co się stało?! - nawijał Liam klęcząc przy Zaynie. 
- Stary... Liam... Ja już nie daje rady. To jest jakiś pierdolony żart... - mówił Zayn ze łzami w oczach. 
- Ale co się stało?
- Rosalie ma raka... nie... ona nie żyje, a Taylor, ona... rzuciła się z klifu jak się o tym dowiedziała... - powiedział Zayn chowając twarz w dłoniach. 
Liam opadł na ziemię, przyłożył dłonie do skroni powstrzymując się od krzyku. 
- Liam, musisz, musisz mi pomóc... Ja wiem że to dla ciebie trudne, ale błagam! - mówił Zayn przez łzy. 
- Zayn. Na mnie zawsze możesz liczyć. - udało się wykrztusić Liamowi. 
Obaj chłopcy długo siedzieli w ciszy. W szpitalu nie było słychać nic poza nuceniem Zayna. 
"Can anybody hear me?
Or am I talking to myself?
My mind is running empty"


-Niall-
Niall spędzał święta rodzinnie. Z samego rana wszedł do salonu, a tam cała rodzina oglądała wiadomości. 
- Dzień Dobry! - przywitał się z uśmiechem, ale gdy zobaczył i usłyszał co leciało w telewizji uśmiech od razu zszedł z jego twarzy. 
Usiadł na kanapie, napisał sms'a do Louisa i Harrego: 
"Kanał 7. SZYBKO!"    
i wrócił do oglądania:
- Nie znamy dokładnych przyczyn pobytu Rosalie Carter w szpitalu, ale wiemy, że Zayn Malik cały czas przy niej jest. Szpital w niewielkim miasteczku Holmes Chapel jest oblegany przez fanów i paparazzi. Wszyscy czekają na jakiekolwiek wieści, na temat rzekomej śmierci Rosalie Casrter i... Taylor Adams. W szpitalu aktualnie przebywa też Liam Payne i rodzeństwo Taylor. A gdzie reszta paczki? Co prawda mamy święta i są skłóceni, ale czy to nie... 
Niall szybko poderwał się w miejscu i pobiegł na górę, szybko się ubrał, wziął jakieś ciastko i zbiegł na dół.  Oczy całej rodziny były zwrócone w jego stronę. 
- Przyjaciele mnie potrzebują! Adios i Wesołych Świąt! - krzyknął wybiegając z domu. 
-x-  

- Kochałeś Taylor. - bardziej stwierdził niż spytał Zayn. 
- Zayn, ja nadal ją kocham. - powiedział Liam. 
- Rozumiem, ale nie musiałeś robić tego żeby Harry z Taylor się rozstali i żebyś miał ją dla siebie. - wypomniał Liamowi Zayn. 
- Zayn, nadal mnie nie znasz..? Masz mnie za takiego gnojka? - spytał z żalem Li. 
- To czemu to zrobiłeś? 
- Byłem pijany. Pierwszy raz w życiu byłem pijany. Popełniłem błąd, tak?! I żałuję jak cholera! Nie mogę zapomnieć, a wy... wy na prawdę tak myślicie?! Na prawdę macie mnie za takiego dupka... po tylu latach przyjaźni... - mówił z lekko uniesionym głosem Liam. 
 Zayn spojrzał na na Liama przepraszająco. 

-Louis-
Czego on chce ode mnie o... która była godzina? Mniejsza, ale na pewno wcześnie. Zwlekłem się z łózka i włączyłem tv. 
- Rzekomej śmierci Rosalie Carter i... Taylor Adams. 
Więcej nie potrzebowałem, zbiegłem po schodach, pożegnałem się z rodziną, ubrałem płaszcz i wybiegłem z domu. Chuj że byłem w piżamie! Przyjaciele mnie potrzebują! 

-Harry-  
Dostałem sms'a od Nialla, tak dawno skurwiela nie widziałem. Uśmiechnąłem się do wyświetlacza i jak kazał tak zrobiłem. Kanał 7. Wiadomości. 
Ale chwila, czy to nie Holmes Chapel?! Szpital w Holmes Chapel! Ale na chuj tam tyle ludu... 
Zdołałem wychwycić pojedyncze słowa reportera... momentalnie zesztywniałem... 
"Śmierci..."
"Rosalie..." 
"Taylor..."   
Wybiegłem z pokoju nie oglądając się za siebie. Po drodze zdołałem zgarnąć tylko jakąś bluzę i kluczyki od samochodu. Nie żegnając się z nikim wsiadłem w auto i odjechałem. 


        .........................................................................................................................................

Ode mnie: Wiem że i tak połowa nie przeczyta, ale i tak napiszę... kilka osób pytało mnie czy w moim opowiadaniu chodzi o Taylor Swift... NIE. TO NIE JEST ŻADNA TAYLOR SWIFT.. TO POSTAĆ KTÓRA ZRODZIŁA SIĘ W MOJEJ GŁOWIE . Z NIKĄD NIE OD ŻADNEJ PIOSENKARKI CZY KOGOŚ... TAK PO PROSTU. 
Jak ktoś to przeczytał, dziękuję ♥ . 

6 komentarzy:

  1. ZAJEBISTE!!!!!!!!!!! Kiedy następny?!?!?! Dodaj jak najszybciej!!!!!!!!!!
    A w wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http://onedirectionlove19.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O momooo ! Dawaj szybki next ! Super ci wyszedł ten rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  3. No i fuck zawsze ktoś mnie wyprzedzi ;<<<< Ale po pierwsze rozdział ZAJEBISTY ;3333 Jesteś wielka ^^ Czekam z niecierpliwością na nn, bo normalnie na zawał zejdę i co wtedy? xDDD Kocham cię za to co tu wyrabiasz, po prostu to jest genialne. Chciałabym mieć taki talent jak ty ;33333 Boska jesteś POZDRAWIAM ;333333

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to opowiadanie .. kocham cb *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się.Nie no bez jaj XD

    OdpowiedzUsuń
  6. ryczeeee wez je jakoś uratuj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    plisssss
    zerrie

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Moje zdjęcie
Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^