Dolecieliśmy bez większych problemów, cały lot przesiedziałyśmy w wc gadając i wpierdalając chipsy które wcześniej Rosalie zajebała Niallowi. Biedny będzie głodny, no ale trudno, on jak to on zawsze coś wymyśli.
Aktualnie moja siostra mieszkała w rodzinnym mieście Harrego w Holmes Chapel, przeprowadziliśmy się tam z rodzicami kilka lat temu z Teksasu, moja mama pochodziła z Polski, a tata z Teksasu dlatego tam mieszkaliśmy, a przeprowadziliśmy się do Wielkiej Brytanii dlatego że ojciec dostał tu dobrze płatną pracę. Tu poznałam Harrego, tu wszystko się zaczęło.
Taksówka zatrzymała się co oznaczało że dojechaliśmy, wyskoczyłam z auta jak pojebana i podbiegłam do drzwi, wszyscy się ze mnie śmiali, Rosalie leżała przy drzwiach śmiejąc się jak psychopatka, ja pierdole, ta to kurwa ma napierdolone w tej głowie, a Harry to już w ogóle, popierdalał po ulicy na różowym rowerze, tylko skąd on go kurwa wziął.. nie, chyba nie chce wiedzieć, ja pierdole, wszyscy coś odwalali oprócz mnie i Liama... Louis gonił jakąś kaczkę, która zdupcała przed nim jak pojebana, Niall siedział na płocie, machał wszystkim i wpierdalał jakąś zupe, Zayn i Rosalie czołgali się po trawie śledząc mrówki, i twierdzili że oni są czarodziejami bo jak podniosą palec do góry to mrówki latają.. ja pierdole, czy oni wszyscy coś jarali...?! Beze mnie?! Obrażam się na nich...
Payne stał w otwartą buzią i chyba sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.... no nie dziwie mu się.
- Liam.. - pomachałam mu ręką przed oczami.
- Co...? C... Czego oni się najarali...?
- Nie mam pojęcia. - powiedziałam po czym zapukałam do drzwi.
Po dłuższej chwili otworzyła mi Cassie.
- Caaaass! - krzyknęłam po czym przytuliłam dziewczynę.
- Taylor.. - powiedziała z uśmiechem.
- Cześć, jestem Liam. - przywitał się chłopak.
- Cassie, miło mi cię poznać. - uścisnęła jego rękę. - Emm, a oni? - spytała patrząc na dałnów.
- Oni są z nami, nie bój się, nic ci nie zrobią. - zaśmiałam się.
- Wejdźcie... - powiedziała z uśmiechem.
- Moment... - odwróciłam się w stronę debili. No kurwa wstyd mi przynosili. - Hej dałny! - krzyknęłam, ale oni nic. - O boże! Ja rodzeeeee! - spróbowałam innego sposobu. Od razu wszyscy się opamiętali i przybiegli do mnie. - Żartowałam, chciałam żebyście się opanowali trochę.
- Cześć Cassie! - powiedziała ucieszona Rosalie i przytuliła moją siostrę.
- Cześć Rosalie. - odpowiedziała moja siostra.
- Witaj blond Taylor! - krzyknął uradowany Styles.
- Siema Styles. - Cassie pokazała mu język i wpuściła nas do środka. Moja szkoła.
Chłopcy usiedli na kanapie a my na fotelach.
- Może tak łaskawie byście się przedstawili. - powiedział Liam patrząc na Louisa, Zayna i Nialla.
- Jestem Niall, a ty masz ładne włosy. - powiedział uśmiechnięty blondynek i przytulił Cassie.
- A ja Louis. - powiedział po czym uścisnął jej dłoń.
- Witaj, jestem Zayn. - przywitał się Mulat.
- Cassie, miło mi was wszystkich poznać, a teraz przepraszam. - powiedziała po czym wyszła, chwyciłam Rosalie za rękę i poszłyśmy za Cass. Stała przy łóżeczku trzymając Kevina na rękach. Rosalie podeszła do nich i posmyrała bobasa po brzuchu.
- Hej śliczny. - powiedziała z uśmiechem. - Ale ty fajny jesteś.
Stałam oparta o drzwi patrząc na nich z uśmiechem, Rose wzięła Kevina na ręce, a mały zaśmiał się na głos.
- Chyba pierwszy raz się zaśmiał na głos. - powiedziała Cassie, która nawet nie wiem kiedy podeszła do mnie.
- Jest jeszcze mały. A każdy jak widzi Rosalie to zaczyna się śmiać, nie żeby głupio wyglądała czy coś tylko zawsze jak ją widzę to mi się śmiać chce. - powiedziałam patrząc w podłogę.
- Nie widuje jej tak często jak ty, ale też się śmieję zawsze jak ja widzę. - zaśmiała się Cass.
- Widzisz... Mogłaby być klaunem.
- Ja tu wszystko słyszę! - powiedziała Rosalie z uśmiechem.
- Cieszę się niezmiernie. - odpowiedziałam.
- Tay... - zaczęła wystraszona Rose.
- Coś się stało? - spytałam.
- Chłopcy siedzą tam sami... - powiedziała jeszcze bardziej wystraszona.
Szybko poszłyśmy do salonu, a chłopcy co? A chłopcy grzecznie oglądali telewizor. Chwila, moment, co oni oglądali... o nie! Stare nagrania jak jeszcze z Rosalie chodziłyśmy na lekcje tańca. Szybko zasłoniłam telewizor żeby nic nie widzieli.
- Wyłączcie to... - poprosiłam.
- Dlaczego? Przecież dobrze tańczycie... - powiedział Louis.
- Proszę was wyłączcie to. - pomogła mi Rosalie.
- Ale dlaczego? - spytał Harry.
- Bo tak.
- Taylor, Rosalie powiedzcie nam, dlaczego kochacie taniec... - usłyszałam za plecami głos Harrego dobiegający z tv, odwróciłam się w stronę ekranu i cofnęłam dwa kroki do tyłu. Zobaczyłam dwie dziewczyny, miałyśmy wtedy 13, albo 14 lat. Obie byłyśmy UBRANE tak samo, tańczyłyśmy hip-hop...
- Nie wiem... - zaczęła dziewczyna po prawej, Rosalie.
- Może dlatego że to nas.. jakby to ująć.. - zaśmiała się dziewczyna po lewej, ja.. - Odciąga od szarej rzeczywistości...
- Wyobrażamy sobie, że jesteśmy gwiazdami... na wielkiej scenie... - powiedziała Rosalie.
- Że nie mamy żadnych problemów... nie przejmujemy się niczym... - mówiłam.
- Że nie obchodzi nas opinia innych. - skończyła Rosalie.
- One na pewno to ćwiczyły. - odezwał się Harry i skierował kamerę na siebie. Boże jaki on był wtedy młody.
- Dobra! Weźcie to wyłączcie! - protestował gdzieś tam z tyłu Styles.
- I oto dwie dziewczyny z naszej szkoły, o wielkim talencie, które na pewno w życiu wiele osiągną. Ja osobiście życzę im powodzenia i wielkiej sławy. - powiedział Harry i film się skończył. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego.
- Nie miałeś racji, to ty w życiu dużo osiągnąłeś, jesteś sławny, jesteś w zespole, a my... nic nie osiągnęłyśmy. - powiedziałam uśmiechając się.
- Bo rzuciłyście taniec.. byłybyście wielkimi gwiazdami... tylko dlaczego to zrobiłyście? Byłyście najlepsze... - mówił próbując się domyślić.
Spojrzałyśmy z Rosalie na siebie i nic nie odpowiedziałyśmy.
- Pakuj się Cass, nie mamy całego dnia. - zwróciłam się do siostry.
- Jak to pakuj się...? - spytała zdziwiona.
- No zabieramy cię ze sobą, nie zostawię cię tu znowu. Nigdy. - powiedziałam.
- Pomożemy ci się spakować. - uradowała się Rosalie.
- A my zajrzymy do moich rodziców. - oznajmił Harry po czym skierowali się z chłopakami w stronę drzwi.
- Harry... - zaczęłam.
- Słucham kochanie.
- Oddawaj nagranie. - pokazałam mu język.
Położył nagranie na stole i wyszedł.
- Ale... zostawimy tutaj wszystko... przecież to będzie raj dla złodziei... - mówiła Cass.
- Już wszystko załatwiłam.. dzwoniłam do siostry Harrego, obiecała że będzie tu mieszkać ze swoim chłopakiem dopóki nie skończymy trasy, więc weź tylko te najpotrzebniejsze rzeczy. - poinformowałam Cassie i poszłyśmy ją spakować, to znaczy Cass sama się pakowała a my z Rosalie pakowałyśmy Kevina, kurwa ile tego było... ale.... damy rade.
- Tay.. - zaczęła Cass.
- Hmm?
- A może lepiej jakbyśmy tu zostali...
- Cass.. nie denerwuj mnie. Lecicie z nami. - powiedziałam stanowczo.
- Normalnie jak stara baba. - powiedziała Rosalie do Cassie.
- Ja tu wszystko słyszę.
- Kurwa Sherlock Holmes się znalazł... - zaśmiała się Rosalie.
- Wiesz kto to w ogóle był Sherlock Holmes..?
- Wiem... występował w Kryminalnych zagadkach Las Vegas. - powiedziała Rosalie, a ja się zaśmiałam.
- To chyba ci się coś pojebało, bo on grał agenta 007. - powiedziałam śmiejąc się.
Cassie śmiała się z nas jak głupia.
- Ale wy jesteście obie mądre.... Sherlock Holmes to był bohater powieści i opowiadań kryminalnych Arthura Conan Doyle'a. - powiedziała. Kurwa, a ta skąd takie rzeczy wie...
- A ty niby skąd to wiesz? - spytałam.
- Ymm.. ze szkoły? - zaśmiała się zapewne z mojej głupoty.. trudno.
czwartek, 27 września 2012
środa, 26 września 2012
Rozdział 17 "A co to kurwa pielgrzymka?!"
Rano wstałam, Harry jeszcze spał, więc zostawiłam mu sms'a bo karteczki czop by na pewno nie przeczytał, ubrałam się i udałam do salonu, Rosalie już czekała oglądając jakże interesujący program Dora poznaje świat. Kurwa rzeczywiście interesujący...
- Kurwa, co my robimy, miałyśmy jechać... - walnęłam się z otwartej w czoło.
- Chłopcy wiedzą? - spytała śmiejąc się Rose.
- Napisałam Harremu sms'a, dziś mają dzień wolny więc pewnie będą coś odwalać, zwiedzać miasto albo coś... więc mamy cały dzień, chyba wystarczy.. - mówiłam wyliczając wszystko na palcach.
- Emm, zapomniałaś o czymś... - zaczęła Ross. Spojrzałam na nią zdziwiona. - Nie mamy transportu...
Zamyśliłam się, a Rosalie jak to Rosalie zaczęła nawijać jak głupia.
- To jak się zamierzasz dostać z USA do Wielkiej Brytanii?! Rowerem...? - nawijała Carter.
- Czemu nie.... Tyy... to całkiem dobry pomysł... - zamyśliłam się jeszcze bardziej, bo jak by nie było to chyba nie jest aż tak daleko...
- No nie kurwa. To tylko pół godziny! - krzyknęła Rosalie. To ja to na głos powiedziałam czy ona czyta w myślach. - Gadasz na głos matole...
- O kurwa. - zaśmiałam się.
- Adams, matołku, lot tutaj z Londynu trwał coś chyba z 11 godzin a ty chcesz tam zapierdalać na rowerze?! Weź idź się lepiej do psychiatryka zapisz...
- Dobra, dobra mondralo, masz jakiś lepszy pomysł?
- No pewnie że mam, poczekaj...
- Nie będę kurwa czekać! Moja biedna siostra pracuje, uczy się i zajmuje się dzieckiem a ja sobie tu żyje jak w raju...
- Nie dałaś mi dokończyć...
- No to dajesz, oświeć mnie.
- Ale moment, czekaj... jak ty to chcesz zrobić.. jesteśmy w trasie... co kilka dni zmieniamy kraj, a ty chcesz wziąć ze sobą siostrę nastolatkę i dwumiesięczne dziecko?
- No a co mam zrobić... nie mają nikogo innego... tylko ja im zostałam..
- Kochanie ja wiem... ale tak się nie da...
- Da się. - przerwał Rosalie Liam. - Pomogę ci. Polecimy tam dziś i razem coś wymyślimy... - powiedział po czym mnie przytulił.
- Nie, Liam, przepraszam, ale nie mogę...
- Możesz i koniec dyskusji. Zbierajcie się, zamówię lot. - powiedział po czym wyciągnął telefon.
- Gdzie lot?! Ja też chcę lecieć! - krzyknął uradowany Niall.
- Ej! To ja też! - krzyknął Louis.
- Lot beze mnie! O nie, nie, nie. - zaprotestował Harry.
- To jak wszyscy lecą to ja też! - zaoferwoał Zayn.
- A co to kurwa pielgrzymka?! - krzyknęłam.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja odwróciłam głowę w stronę Liama.
- Poradzę sobie. - powiedziałam z przekonaniem.
- Pomogę ci. - powiedział stanowczo.
- Ale ja sobie poradzę.
- Ale ja chcę ci pomóc.
- Ale ja nie potrzebuję niczyjej pomocy. Dam radę, Liam.
- Proszę...
- Liam...
- Błagam...
- Li...
- Ale ja tak pięknie proszę...
Podniosłam ręce do góry poddając się.
- Oh yeah, baby yeah! Party Hard! - krzyknął wziął mnie na ręce, okręcił dookoła, postawił i poszedł dzwonić.
Wszyscy patrzyli zdziwieni.
- Nie skomentuje tego. - powiedziałam i udałam się do pokoju.Wzięłam torebkę, kasę i inne paści i wróciłam do salonu.
- To jak? Zbieramy się?- spytałam patrząc na Liama i Rosalie.
- Ale czemu my nie możemy też lecieć? Przecież chyba nie będziemy przeszkadzać... - jęczał Harry.
- Widzisz Liam... najlepiej by było jakbyśmy same poleciały. - powiedziała Rosalie.
- O nie! Nie puszczę cię samej! - powiedzieli równo Zayn z Harrym.
- Harry...
- Zayn...
- I ja! - krzyknął Louis.
- Tylko tracimy czas. - powiedziałam wkurzona.
- Lecimy wszyscy i już. - zakomunikował Niall.
- Mhm, i co powiecie prasie. "No wracamy na jeden dzień do Londynu bo się już stęskniliśmy...?" - skomentowała Rosalie.
- Chuj mnie to boli co powiedzą, ja lece teraz. Nie mam czasu na siedzenie tu i pogaduszki. Kto leci ze mną niech zbiera dupe. - teraz to się już kurwa wkurwiłam, tylko kurwa trace kurwa na nich kurwa czas.Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami i zbiegłam na dół po schodach. Po chwili wszyscy juz byli koło mnie. Zajebiście.
Na lotnisku był full ludzi.
- Hej ludzie! - krzyknął Liam biegnąc w naszą stronę. - Mam tylko pięć biletów.
- My i tak lecimy.
- Dobra, mam pomysł. - powiedziałam do Rosalie.
- Kurwa, co my robimy, miałyśmy jechać... - walnęłam się z otwartej w czoło.
- Chłopcy wiedzą? - spytała śmiejąc się Rose.
- Napisałam Harremu sms'a, dziś mają dzień wolny więc pewnie będą coś odwalać, zwiedzać miasto albo coś... więc mamy cały dzień, chyba wystarczy.. - mówiłam wyliczając wszystko na palcach.
- Emm, zapomniałaś o czymś... - zaczęła Ross. Spojrzałam na nią zdziwiona. - Nie mamy transportu...
Zamyśliłam się, a Rosalie jak to Rosalie zaczęła nawijać jak głupia.
- To jak się zamierzasz dostać z USA do Wielkiej Brytanii?! Rowerem...? - nawijała Carter.
- Czemu nie.... Tyy... to całkiem dobry pomysł... - zamyśliłam się jeszcze bardziej, bo jak by nie było to chyba nie jest aż tak daleko...
- No nie kurwa. To tylko pół godziny! - krzyknęła Rosalie. To ja to na głos powiedziałam czy ona czyta w myślach. - Gadasz na głos matole...
- O kurwa. - zaśmiałam się.
- Adams, matołku, lot tutaj z Londynu trwał coś chyba z 11 godzin a ty chcesz tam zapierdalać na rowerze?! Weź idź się lepiej do psychiatryka zapisz...
- Dobra, dobra mondralo, masz jakiś lepszy pomysł?
- No pewnie że mam, poczekaj...
- Nie będę kurwa czekać! Moja biedna siostra pracuje, uczy się i zajmuje się dzieckiem a ja sobie tu żyje jak w raju...
- Nie dałaś mi dokończyć...
- No to dajesz, oświeć mnie.
- Ale moment, czekaj... jak ty to chcesz zrobić.. jesteśmy w trasie... co kilka dni zmieniamy kraj, a ty chcesz wziąć ze sobą siostrę nastolatkę i dwumiesięczne dziecko?
- No a co mam zrobić... nie mają nikogo innego... tylko ja im zostałam..
- Kochanie ja wiem... ale tak się nie da...
- Da się. - przerwał Rosalie Liam. - Pomogę ci. Polecimy tam dziś i razem coś wymyślimy... - powiedział po czym mnie przytulił.
- Nie, Liam, przepraszam, ale nie mogę...
- Możesz i koniec dyskusji. Zbierajcie się, zamówię lot. - powiedział po czym wyciągnął telefon.
- Gdzie lot?! Ja też chcę lecieć! - krzyknął uradowany Niall.
- Ej! To ja też! - krzyknął Louis.
- Lot beze mnie! O nie, nie, nie. - zaprotestował Harry.
- To jak wszyscy lecą to ja też! - zaoferwoał Zayn.
- A co to kurwa pielgrzymka?! - krzyknęłam.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja odwróciłam głowę w stronę Liama.
- Poradzę sobie. - powiedziałam z przekonaniem.
- Pomogę ci. - powiedział stanowczo.
- Ale ja sobie poradzę.
- Ale ja chcę ci pomóc.
- Ale ja nie potrzebuję niczyjej pomocy. Dam radę, Liam.
- Proszę...
- Liam...
- Błagam...
- Li...
- Ale ja tak pięknie proszę...
Podniosłam ręce do góry poddając się.
- Oh yeah, baby yeah! Party Hard! - krzyknął wziął mnie na ręce, okręcił dookoła, postawił i poszedł dzwonić.
Wszyscy patrzyli zdziwieni.
- Nie skomentuje tego. - powiedziałam i udałam się do pokoju.Wzięłam torebkę, kasę i inne paści i wróciłam do salonu.
- To jak? Zbieramy się?- spytałam patrząc na Liama i Rosalie.
- Ale czemu my nie możemy też lecieć? Przecież chyba nie będziemy przeszkadzać... - jęczał Harry.
- Widzisz Liam... najlepiej by było jakbyśmy same poleciały. - powiedziała Rosalie.
- O nie! Nie puszczę cię samej! - powiedzieli równo Zayn z Harrym.
- Harry...
- Zayn...
- I ja! - krzyknął Louis.
- Tylko tracimy czas. - powiedziałam wkurzona.
- Lecimy wszyscy i już. - zakomunikował Niall.
- Mhm, i co powiecie prasie. "No wracamy na jeden dzień do Londynu bo się już stęskniliśmy...?" - skomentowała Rosalie.
- Chuj mnie to boli co powiedzą, ja lece teraz. Nie mam czasu na siedzenie tu i pogaduszki. Kto leci ze mną niech zbiera dupe. - teraz to się już kurwa wkurwiłam, tylko kurwa trace kurwa na nich kurwa czas.Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami i zbiegłam na dół po schodach. Po chwili wszyscy juz byli koło mnie. Zajebiście.
Na lotnisku był full ludzi.
- Hej ludzie! - krzyknął Liam biegnąc w naszą stronę. - Mam tylko pięć biletów.
- My i tak lecimy.
- Dobra, mam pomysł. - powiedziałam do Rosalie.
~***~
Wsiadaliśmy na pokład kiedy nagle Niall zaczął panikować.
- A co jak to nie wypali? Jak was złapią i zamkną za kratki...? - nadawał Horan.
- Jak sie zamkniesz to nikt się nie dowie. - powiedziałam w jego stronę.
- Takie dwie seksowne stewardessy to nikt sie nie pokapuje. - powiedział z uśmiechem Louis.
poniedziałek, 24 września 2012
Rozdział 16 "Zmieszczę się do tej pralki?"
-Taylor-
Hahahahahahahahhahahahahah .
Podbijamy USA! Co się będziemy pierdolić.. za dużo czasu już zamulałyśmy. Teraz damy popalić.
Rosalie zaczęła drzeć twarz na całą ulicę.
- Tasalie podbija USA!!
- I chuj wam w dupy! - krzyknęłam po Polsku.
- Dlaczego te chuje z aparatami idą za nami? - spytała Rose pokazując im kulturalnie środkowego palca.
- Bo nie mają co robić. Chodź pokażemy im jak my się bawimy! - rzuciłam w jej stronę.
Włączyłam z telefonu Live while we're young i zaczęłyśmy tańczyć i śpiewać zaczepiając ludzi, kilka fanek się do nas dołączyło, jak tańczyłyśmy przed fontanną, Rosalie mnie tam wrzuciła, a ja jak to ja, niczym się nie przejmowałam tylko odstawiałam dalej moje szopki, Rose wzruszyła ramionami i dołączyła do mnie.
- And live while we're young. - zaśpiewałyśmy końcówke do kamery i walnęłyśmy się do wody.
- Czy chciałybyście jeszcze coś dodać? - spytał zszokowany dziennikarz kiedy wyszłyśmy z wody.
- Taa. - zaczęła Rose.
- Nara byczys. - skończyłam i ruszyłyśmy w stronę sklepu AGD. Oczywiście po drodze wjebałyśmy się w jakieś krzaki, bo myślałyśmy że jakiś zmutowany bóbr nas śledzi, a to był tylko jakiś ptak.
Wbiłyśmy do sklepu i zaczęłyśmy się rozglądać.
- Ej buraku! - krzyknęła mi do ucha Rosalie.
- Co pedałku?! - też krzyknęłam jej do ucha.
- Nie drzyj mordki jak chce cię o coś spytać! - krzyknęła mi do drugiego ucha.
- I kto tu drze mordke! - krzyknęłam jej do drugiego ucha.
- My. - powiedziała ucieszona. - Burakuuu...
- Słucham cię pedałku...
- Zmieszczę się do tej pralki?
Zaczęłam się śmiać jak jebnięta jakaś.
- No coś ty! Masz za dużą dupe!
Rosalie strzeliła focha i poszła dalej.
- No heeeej, dałnie. eeej. kocham cię... - mówiłam ale ta nic. - Zayn idzie!
- Co?! Gdzie?! Jak?! Ładnie wyglądam?! - spanikowała, a ja znów zaczęłam się śmiać.
- Co ty w chuja mnie robisz...?
- Skąd wiedziałaś?
Obie się zaczęłyśmy śmiać, i w końcu wywalili nas ze sklepu.
- Po chuju kurwa. - zbulwersowałam się.
- Co ci kurwa? - spytała Ross.
- O jezus! Skręciłam sobie rzęsę i nie mogę chodzić! - pisnęłam.
- Hahahahah. Pamiętam! - krzyknęła Rose.
- Kto by nie pamiętał...
Usiadłyśmy na jakieś ławeczce w parku.
- Tay.. ?
- Hmm?
- Eee, ymm... już nic...
- No mów...
- Co u twojej siostry? - spytała Rosalie.
Spuściłam głowę i długo nic nie mówiłam.
- Nie mam pojęcia, nie rozmawiałam z nią odkąd wyjechałam. Tęsknie za nią... i boje się że nie daje sobie rady... - mówiłam łamiącym się głosem.
- To jedź do niej, albo chociaż zadzwoń... - powiedziała Rosalie.
- Boję się... boję się że to wszystko wróci... a nie chcę przeżywać tego od nowa. Nie chcę...
Rosalie mnie przytuliła.
- Jesteś silna. Poradzisz sobie. Wierze w ciebie. - pocieszała mnie przyjaciółka.
- Jesteś kochana, ale chyba nie dam rady...
- Dasz radę, przejdziemy przez to razem. Gdzie ty tam ja... gdzie ja tam ty... pamiętasz?
- Pamiętam.
Uśmiechnęłyśmy się do siebie i wróciłyśmy do chłopców wstępując po drodze do monopolowego.
Wbiłyśmy do pokoju, wszyscy oglądali nasze odwalanie w parku i brechtali jak debile.
- Ej dałny! - krzyknęłam.
- Mamy coś dla was. - powiedziała Rose i rzuciła w każdego gazetą.
Liamowi, Louisowi i Niallowi kupiłyśmy Playboy'e, a Harremu i Zaynowi Bravo Girl.
Ładnie się ciotki zdziwiły.
Każdy wziął swój tyłek i udał się do pokoju. My z Rosalie także pożegnałyśmy się i poszłyśmy spać.
Wskoczyłam do wanny, posiedziałam tam z godzinę, ubrałam pidżamkę, ogarnęłam się i wbiłam spać, Harold tweetował z fanami, kiedy przyszłam follownął jeszcze kilka osób i poszliśmy spać.
Długo leżałam wtulona w Harrego i nie mogłam zasnąć. Myśli rozsadzały mi głowę.
Usiadłam na parapecie i spojrzałam za okno, piękny widok nocnego miasta.
Siedziałam rozważając słowa Rosalie. W końcu chwyciłam telefon i wstukałam tak dobrze znany mi numer. Długo się wahałam, ale jednak zadzwoniłam.
- Hallo? - odezwał się cichy, zaspany głos.
- Cass? - szepnęłam.
Dziewczynie przyśpieszył oddech co wyraźnie było słychać w słuchawce.
- Taylor? - spytała mocno zdezorientowana dziewczyna.
- Tak, kochanie, to ja. Cass, ja... ja przepraszam... czy wybaczysz mi kiedyś...? - mówiłam smutnym głosem.
- Wybaczam ci skarbuś... tylko... tylko dlaczego to zrobiłaś... dlaczego mnie zostawiłaś...?
- Wybacz mi słoneczko, ale to nie jest rozmowa na telefon. Zrobię co w mojej mocy żebyśmy jak najszybciej były razem. Wszystko się ułoży, zobaczysz.
- Przepraszam, muszę iść. Kevin się obudził. - powiedziała po czym się rozłączyła. Dłuższą chwilę trzymałam telefon przy uchu aż w końcu go odłożyłam i wróciłam do łóżka.
- Kto normalny dzwoni o tej godzinie? - spytał Harry.
- Ja. - odpowiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Z kim rozmawiałaś? - zaciekawił się.
- Ymm...
- Pewnie z Liamem.. - przerwał mi.
- Nie, dzwoniłam do siostry, ale to długa historia, opowiem ci rano...
- Dobrze.
Wreszcie zasnęłam, mimo że cały czas obmyślałam jakby tu pomóc Cassie..
Rozdział 15 "Prawda."
~***~
Prawdziwe życie to nie bajka, to horror, którego wszyscy próbują uniknąć poprzez zatracanie się w marzeniach,
wiem to, bo miałam to samo, do czasu kiedy moje życie nie zaczęło się zamieniać w piekło.
Zaczęło się śmiercią dziewczyny mojego brata, a mojej najlepszej przyjaciółki, przez samobójstwo mojego brata, aż do śmierci rodziców. Teraz zostałam całkiem sama, nie mam już nikogo, no poza moim dwumiesięcznym braciszkiem, którym ja się zajmuję, pracuję dorywczo w sklepie, uczę się i wychowuję Kevin'a. Wiecie jakie to straszne...?
Mój brat znalazł sobie dziewczynę, miała na imię Melissa, byli ze sobą przez dwa lata, mieli mieć córeczkę, tydzień przed ich ślubem wykryto u Mel raka serca, zmarła dzień po ślubie, mój brat nie potrafił się z tym pogodzić, kochał ją i nie potrafił bez niej żyć, popełnił samobójstwo. To był dla mnie potworny cios, jeszcze więcej cierpienia niż po śmierci Mel. Rodzice byli załamani, dwa lata później mama zaszła w ciąże, urodziła zdrowego Kevina, ale ona tego nie przeżyła, tata zginął w wypadku samochodowym gdy dowiedział się o śmierci mamy.
Mam jeszcze siostrę, jest pełnoletnia, ma 19 lat, to dlatego Kevin został z nami. Moja siostra wyjechała, nie potrafiła się z tym wszystkim pogodzić, cały czas powtarzała że to koniec, chciała się zabić, skończyć to wszystko. Nie potrafiła nawet zajmować się Kevinem, była na skraju depresji. Może ten wyjazd, może dzięki temu wyleczyła się... ale... ale zostawiła mnie tu samą, szesnastolatkę z małym dzieckiem. Normalnie nigdy bym jej tego nie wybaczyła, ale że jestem sama, nie mam nikogo... kocham ją i muszę ją znaleźć.
Włączyłam telewizor na wiadomości i mocno ściszyłam, maluch spał więc mogłam chwilę odpocząć. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i kiedy zobaczyłam dziewczynę w telewizji normalnie wylałam na siebie herbate.
To ona.
Taylor.
Prawdziwe życie to nie bajka, to horror, którego wszyscy próbują uniknąć poprzez zatracanie się w marzeniach,
wiem to, bo miałam to samo, do czasu kiedy moje życie nie zaczęło się zamieniać w piekło.
Zaczęło się śmiercią dziewczyny mojego brata, a mojej najlepszej przyjaciółki, przez samobójstwo mojego brata, aż do śmierci rodziców. Teraz zostałam całkiem sama, nie mam już nikogo, no poza moim dwumiesięcznym braciszkiem, którym ja się zajmuję, pracuję dorywczo w sklepie, uczę się i wychowuję Kevin'a. Wiecie jakie to straszne...?
Mój brat znalazł sobie dziewczynę, miała na imię Melissa, byli ze sobą przez dwa lata, mieli mieć córeczkę, tydzień przed ich ślubem wykryto u Mel raka serca, zmarła dzień po ślubie, mój brat nie potrafił się z tym pogodzić, kochał ją i nie potrafił bez niej żyć, popełnił samobójstwo. To był dla mnie potworny cios, jeszcze więcej cierpienia niż po śmierci Mel. Rodzice byli załamani, dwa lata później mama zaszła w ciąże, urodziła zdrowego Kevina, ale ona tego nie przeżyła, tata zginął w wypadku samochodowym gdy dowiedział się o śmierci mamy.
Mam jeszcze siostrę, jest pełnoletnia, ma 19 lat, to dlatego Kevin został z nami. Moja siostra wyjechała, nie potrafiła się z tym wszystkim pogodzić, cały czas powtarzała że to koniec, chciała się zabić, skończyć to wszystko. Nie potrafiła nawet zajmować się Kevinem, była na skraju depresji. Może ten wyjazd, może dzięki temu wyleczyła się... ale... ale zostawiła mnie tu samą, szesnastolatkę z małym dzieckiem. Normalnie nigdy bym jej tego nie wybaczyła, ale że jestem sama, nie mam nikogo... kocham ją i muszę ją znaleźć.
Włączyłam telewizor na wiadomości i mocno ściszyłam, maluch spał więc mogłam chwilę odpocząć. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i kiedy zobaczyłam dziewczynę w telewizji normalnie wylałam na siebie herbate.
To ona.
Taylor.
środa, 19 września 2012
Rozdział 14 "Nie słuchaj go, on choruje na reweskontencję."
Stałam na środku pokoju i nie mogłam się ruszyć. Liam mnie kocha...?! Co?! W ogóle... jak to?! Chwilę temu jeszcze myślałam, że się wszystko poukładało, że jest dobrze.
Jednak się myliłam.
Jednak się myliłam.
-Rosalie-
Kątem oka spoglądałam na Taylor, widać było że coś jest nie tak, ale czemu... Liam... on musiał coś jej powiedzieć...
Kiedy już wstałam żeby do niej podejść i spytać co się stało, jej nie było.
Wyparowała.
Udałam się do Zayna, który leżał rozwalony na łóżku i przeglądał Playboy'a.
- Ciekawa ta gazeta? - spytałam ze śmiechem. Kiedy usłyszał mój głos tak się biedny wystraszył że spadł z łóżka, szybko wstał i wyrzucił gazetę przez okno za łóżkiem.
- Cooo?! Jaką gazetę..? Ja nie mam żadnej gazety... czytałem tylko.. emm, umm, ymm, ksiązkę! - tłumaczył się Malik.
- Tak..? A jaką książkę? Może przeczytam. - uśmiechnęłam się do niego.
- Emm, yhmm, Kubuś Puchatek i siedmiu krasnoludków! Bardzo ciekawa, szczerze polecam, Zayn Malik.
Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
- Uhm. Skoro była taka ciekawa to czemu wyrzuciłeś ją przez okno...? - dopytywałam nadal się śmiejąc.
- Wcale jej tam nie wyrzuciłem, to był... Harry Potter, euyy.. to może ja pójdę się dotlenić! - krzyknął i wybiegł z pokoju.
Pokręciłam ze śmiechem głową i walnęłam się za łóżko.
- Co za człowiek... - zaśmiałam się.
-Taylor-
Usiadłam na łóżku naprzeciwko chłopaka.
- Co tu sprowadza piękną panią? - spytał patrząc na mnie.
- Bo, bo ja...
- Czujesz się dziwnie z tym co ci powiedziałem i chcesz wiedzieć dlaczego. Po prostu uznałem, że powinnaś wiedzieć. - powiedział po czym przybliżył swoją twarz do mojej.
- Liam...
- Nie martw się, nie pocałuje cię. Nie zrobię ci tego. Nie jestem chamem, po prostu podziwiam twoje piękne oczy.
- Liam, w każdej chwili ktoś może tu wejść. - wyszeptałam, chłopak zaśmiał się cicho i spuścił głowę odsuwając się ode mnie.
- Być może nie czuje...
- Kto do kogo coś czuje? - przerwał Liamowi Harry który wbił do pokoju.
- Ymm, Niall chyba coś czuje do masła... cały czas z nim chodzi, śpi z nim... - tłumaczył Liam.
Harry patrzył to na mnie to na Payna w zamyśleniu.
- Chyba masz rację, ale jakoś mnie to w ogóle nie dziwi... - powiedział Styles po czym się zaśmiał. - A co wy tu tak sami siedzicie? - zaciekawił się.
- A nic, tak po prostu, fajnie jest czasami pogadać z kimś normalnym. - powiedziałam i pokazałam Haroldowi język, ten się ofuczał i zaczął drzeć twarz na cały hotel, nie zdziwię się jak ktoś za chwilę przyjdzie sprawdzić czy nie jesteśmy przypadkiem wampirami i czy nie gwałcimy jakiejś wiewiórki.
- Chłopaki! Taylor uważa że jesteśmy nienormalni!
- Ha! - Louis zaśmiał się jak mała dziewczynka. - I kto to mówi!
- Ja wcale nie jestem nienormalny! - krzyknął Horanek przytulając kostkę masła.
- Wcale nie powiedziałam że jesteście nienormalni. Chodziło mi w większości o Harolda. - wytłumaczyłam się i wróciłam do Liama, po chwili w drzwiach pojawił się zbulwersowany Styles. No nie powiem, wystraszyłam się...
- Tay, mówię ci, bez kija nie podchodź. - zaśmiał się Li.
- Ja ci dam bez kija nie podchodź, ty... ty... ty lamo jedna! - krzyknął Harry.
Liam podniósł do góry ręce.
- Lamo?! - szepnął do mnie.
- Nie słuchaj go, on choruje na reweskontencję. - powiedziałam w stronę Liama.
- Mhmm, to wszystko wyjaśnia... - przerwał na chwilę. - Na co choruje...?!
- To choroba umysłowa, wrodzona głupota, połączona z chamską zazdrością o tak zwane "nic".
- Co?! - oburzył się Styles.
- Serio?! Nigdy o czymś takim nie słyszałem...
- Nie wiem czy w ogóle jest coś takiego... bo przed chwilą to wymyśliłam. - uśmiechnęłam się do nich i udałam się do salonu.
- Co?! - krzyknęli razem.
- Kto normalny wymyśla jakąś rekone... remele... rewe... coś tam?!
- Ja. - powiedziałam dumnie i usadowiłam się obok Louisa.
- Oni ćpali? - spytał cicho Louis.
- Nie? - odpowiedziałam.
- Wyglądają jakby się najarali...
Coś huknęło, więc wszyscy spojrzeli na drzwi od pokoju Zayna i Rosalie, po chwili w drzwiach pojawiło się jakieś ... coś.
- Jezu! - krzyknęłam. - Louis! Boję się! - przytuliłam się do Tomlinsona.
To ... coś wyglądało jak jakiś pustelnik, jak szop pracz po mutacji, rozmazany tusz do rzęs i blond szopa na głowie... jakaś psychofanka... chwila moment, blond szopa....
- Ooo kurwa! To Rosalie! - krzyknęłam.
Wszyscy spojrzeli na nią i zaczęli się śmiać.
- Czego się śmiejecie?! Człowieka nie widzieliście?! - spytała zaspana Rose.
- Przeglądnij się w lustrze, a potem pytaj. - powiedziałam ze śmiechem, Rosalie szybko podbiegła do lustra i zaczęła się przeglądać.
- Oo kurwa, ładnie wyglądam. - skomentowała i usiadła obok Nialla.
środa, 12 września 2012
Rozdział 13 "Jestem winny..."
Nie wiem czy długo już tu jesteśmy, nie obchodzi mnie to. Nie wiem co się dzieje dookoła mnie. Jestem tylko ja i wspomnienia. Siedzę w tym żałosnym pokoju, nie ruszam się z miejsca, nie wychodzę. Co chwilę ktoś przychodzi aby mnie stąd wyciągnąć, albo pocieszać, ale ja nie potrzebuję niczyjego współczucia. Chcę wracać do Londynu. Po prostu chcę wracać.
Ktoś lekko zapukał do drzwi i otworzył je, w pokoju obok świeciło się światło, które mnie oślepiło. Nie widziałam kto to ponieważ było ciemno. A z resztą nie obchodziło mnie to.
Osoba usiadła na łóżku i odwróciła głowę w moją stronę, kiedy zobaczyłam jego twarz...
Wszystko wróciło.
"Nie chcę cię już."
"Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
Chociaż biegnę przed siebie
Serce przestało bić
Tak trudno jest
Być przedmiotem w torebce tylko na gorsze dni
A wymarzyłem sobie dom gdzie Ty i Ja
Zbudujemy silną więź
Ulokowałem gdzieś na giełdzie uczuć nas
Wzbijałem się
A sięgam dna
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
To że kiedyś odejdziesz, to jak rzucić na stół w kasynie los
Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie.
Spoglądałaś niepewnie, kiedy mówiłem wprost
Że mamy szczęście, znaleźliśmy siebie już
Tak jak dusze dwie co łączą się na zawsze
Nagle niebo spada w dół
Zabierasz wszystko
Zabierasz wszystko
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Tylko nam zdarzyło się pokochać ot tak
Już tylko nam, gdy cała reszta inny ma plan
Chciałaś aleją prawd, tak powoli pójść
Ja autostradą kłamstw, leciałem, gnałem bez tchu
I tu stajemy nadzy na przeciw faktom
Ty już nie czujesz mnie
Nie potrafisz unieść tego już dawno
Jedyne wyjście - stać się kimś innym
Cokolwiek zrobię, nie zmienię nic
Oparłem swoje czoło o jej.
Jestem winny
A Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
- Kocham cię, i przepraszam. Jestem dupkiem, ale chcę to zmienić, kocham cię.
Taylor nie odezwała się ani słowem.
- Ja wiem, nie chcesz mnie teraz widzieć, ale proszę cię, wybacz mi, tylko to się dla mnie liczy.
Cisza, brak odpowiedzi.
- Zraniłem cię, wiem, przepraszam. Na prawdę. Przepraszam. Wybacz mi. Proszę.
Znów nic, cisza.
- Tay...
- Harry.. - szepnęła.
- Tak?
- Dlaczego... dlaczego... nic nie rozumiem. Kilka dni temu powiedziałeś że mnie nie chcesz, że najlepiej by było jakbym zniknęła na zawsze, że się dla ciebie nie liczę, a dziś mówisz ze mnie kochasz? To jakiś żart?
- Taylor, ja na prawdę, ja nie wiem, nie wiem dlaczego to powiedziałem. Ale tego żałuję. Bardzo żałuję.
- Harry, ja chciałam się pociąć, cały czas myślałam tylko o tym żeby to skończyć. Nie chciałam żyć.
Spuściłem głowę i nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Harry, kocham cię. - powiedziała trochę głośniej.
- Co..? - momentalnie podniosłem głowę.
- Kocham cię i nigdy przestałam, kochałam cię przez te wszystkie lata kiedy cię nie było, wtedy kiedy mnie raniłeś, wrzeszczałeś na mnie.
- Kochasz mnie? - nadal nie mogłem uwierzyć w jej słowa. Zadałem jej tyle bólu, a ona mi mówi że mnie kocha.
- Kocham. Kochałam i będę kochać, nawet jeśli ty nie będziesz tego chciał.
- Jesteś dla mnie wszystkim, całym moim światem, zawsze byłaś, od dnia kiedy cię poznałem przez wszystkie nasze kłótnie, do końca świata i nawet dłużej.
Objąłem jej twarz w obie dłonie i pocałowałem ją. Nareszcie, osoba którą kocham jest w moich ramionach i na zawsze w nich pozostanie.Oderwaliśmy się od siebie i długo staliśmy patrząc sobie w oczy.
- Okej. - odpowiedział chłopak.
Ze swojego pokoju wyszła Rose.
- Ooooooooo.... eeeeee.... ymmm... mam schizy czy oni na prawdę się zeszli...? - spytała Liama bijąc się po głowie.
- Dobrze widzisz, są razem. - powiedział Liam.
Rosalie włączyła telewizor i zaczęła oglądać, a Harry poszedł do wc, kiedy Harold zniknął za drzwiami Liam niespodziewanie mocno mnie przytulił wtulając głowę w moją szyję. Przytuliłam się do niego i staliśmy tak dłuższą chwilę.
- Liam, uważaj, trzymasz w objęciach cały mój świat. - powiedział Harry dosiadając się do Rosalie.
Liam powoli przybliżył twarz do mojego ucha.
- Kocham cię. - szepnął i odszedł do pokoju.
Ktoś lekko zapukał do drzwi i otworzył je, w pokoju obok świeciło się światło, które mnie oślepiło. Nie widziałam kto to ponieważ było ciemno. A z resztą nie obchodziło mnie to.
Osoba usiadła na łóżku i odwróciła głowę w moją stronę, kiedy zobaczyłam jego twarz...
Wszystko wróciło.
"Nie chcę cię już."
"Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
"Najlepiej by było jakbyś zniknęła z mojego życia na zawsze."
Tamtego dnia z jego ust padło wiele raniących słów, ale nie powiedział że nie kocha...
- I po co ta cała szopka...? Tak się mścisz?! Chłopaki w ogóle ze mną nie rozmawiają i mają mnie za skończonego dupka.
Jego słowa wbijały się we mnie jak norze.
- Harry... dlaczego mi to robisz?! Czemu mnie tak ranisz?! Co ja ci takiego zrobiłam?! - wykrzyczałam mu w twarz.
- Nie rozumiem...
- To lepiej się opamiętaj, zanim będzie za późno.
Wyszłam z tego pokoju, nie ogarnięta, w ogóle wyglądałam jak menel, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam jak najszybciej stąd uciec, ale coś mi przeszkodziło. Liam. Spojrzałam na niego i wtuliłam się w niego. Żadna łza nie spłynęła po moim policzku, chciałam płakać, ale nie potrafiłam, nie było mi przykro, nie byłam wściekła, nie czułam bólu, nie czułam niczego, tak jakby po prostu wszystkie moje uczucia w momencie wygasły. Wszystkie, oprócz jednego. Została tylko miłość.
- To wszystko mnie przytłacza... najpierw o mało co nie popadłam w depresję, załamałam się, a teraz nie czuję niczego oprócz miłości... - mówiłam łamiącym się głosem.
- Prawdziwa miłość wybaczy wszystko. - powiedział Liam.
- Czy wy ludzie naprawdę nic nie rozumiecie...
-Harry-
Musiałem coś zrobić, ona otworzyła mi oczy, jestem dupkiem, a to w samolocie... po prostu poniosło mnie, chciałem żeby zabolało ją tak samo jak mnie, kiedy wyznałem jej miłość a ona ją odrzuciła płakałem nocami, byłem na skraju załamania, nadziei dodawało mi to że może jednak mnie kocha, tylko jeszcze o tym nie wie.
Wyszedłem z pokoju, i kiedy zobaczyłem ją w objęciach Liama... serce mi pękło, jestem skończonym dupkiem, frajerem, idiotą, ale może jeszcze jest nadzieja...
Postanowiłem zaśpiewać jej piosenkę którą napisałem wczoraj w nocy, może mi uwierzy, a jeśli nie to da mi po ryju, powie że już mnie nie kocha, a ja pójdę się utopić.
Otworzyłem usta i zacząłem śpiewać :
Serce przestało bić
Tak trudno jest
Być przedmiotem w torebce tylko na gorsze dni
A wymarzyłem sobie dom gdzie Ty i Ja
Zbudujemy silną więź
Ulokowałem gdzieś na giełdzie uczuć nas
Wzbijałem się
A sięgam dna
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
To że kiedyś odejdziesz, to jak rzucić na stół w kasynie los
Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie.
Spoglądałaś niepewnie, kiedy mówiłem wprost
Że mamy szczęście, znaleźliśmy siebie już
Tak jak dusze dwie co łączą się na zawsze
Nagle niebo spada w dół
Zabierasz wszystko
Zabierasz wszystko
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Tylko nam zdarzyło się pokochać ot tak
Już tylko nam, gdy cała reszta inny ma plan
Chciałaś aleją prawd, tak powoli pójść
Ja autostradą kłamstw, leciałem, gnałem bez tchu
I tu stajemy nadzy na przeciw faktom
Ty już nie czujesz mnie
Nie potrafisz unieść tego już dawno
Jedyne wyjście - stać się kimś innym
Cokolwiek zrobię, nie zmienię nic
Oparłem swoje czoło o jej.
Jestem winny
A Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
- Kocham cię, i przepraszam. Jestem dupkiem, ale chcę to zmienić, kocham cię.
Taylor nie odezwała się ani słowem.
- Ja wiem, nie chcesz mnie teraz widzieć, ale proszę cię, wybacz mi, tylko to się dla mnie liczy.
Cisza, brak odpowiedzi.
- Zraniłem cię, wiem, przepraszam. Na prawdę. Przepraszam. Wybacz mi. Proszę.
Znów nic, cisza.
- Tay...
- Harry.. - szepnęła.
- Tak?
- Dlaczego... dlaczego... nic nie rozumiem. Kilka dni temu powiedziałeś że mnie nie chcesz, że najlepiej by było jakbym zniknęła na zawsze, że się dla ciebie nie liczę, a dziś mówisz ze mnie kochasz? To jakiś żart?
- Taylor, ja na prawdę, ja nie wiem, nie wiem dlaczego to powiedziałem. Ale tego żałuję. Bardzo żałuję.
- Harry, ja chciałam się pociąć, cały czas myślałam tylko o tym żeby to skończyć. Nie chciałam żyć.
Spuściłem głowę i nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Harry, kocham cię. - powiedziała trochę głośniej.
- Co..? - momentalnie podniosłem głowę.
- Kocham cię i nigdy przestałam, kochałam cię przez te wszystkie lata kiedy cię nie było, wtedy kiedy mnie raniłeś, wrzeszczałeś na mnie.
- Kochasz mnie? - nadal nie mogłem uwierzyć w jej słowa. Zadałem jej tyle bólu, a ona mi mówi że mnie kocha.
- Kocham. Kochałam i będę kochać, nawet jeśli ty nie będziesz tego chciał.
- Jesteś dla mnie wszystkim, całym moim światem, zawsze byłaś, od dnia kiedy cię poznałem przez wszystkie nasze kłótnie, do końca świata i nawet dłużej.
Objąłem jej twarz w obie dłonie i pocałowałem ją. Nareszcie, osoba którą kocham jest w moich ramionach i na zawsze w nich pozostanie.Oderwaliśmy się od siebie i długo staliśmy patrząc sobie w oczy.
-Taylor-
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale Harry, przeniosłem twoje walizki do Taylor. - powiedział Liam.- Okej. - odpowiedział chłopak.
Ze swojego pokoju wyszła Rose.
- Ooooooooo.... eeeeee.... ymmm... mam schizy czy oni na prawdę się zeszli...? - spytała Liama bijąc się po głowie.
- Dobrze widzisz, są razem. - powiedział Liam.
Rosalie włączyła telewizor i zaczęła oglądać, a Harry poszedł do wc, kiedy Harold zniknął za drzwiami Liam niespodziewanie mocno mnie przytulił wtulając głowę w moją szyję. Przytuliłam się do niego i staliśmy tak dłuższą chwilę.
- Liam, uważaj, trzymasz w objęciach cały mój świat. - powiedział Harry dosiadając się do Rosalie.
Liam powoli przybliżył twarz do mojego ucha.
- Kocham cię. - szepnął i odszedł do pokoju.
poniedziałek, 10 września 2012
Rozdział 12 "Alone."
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Siedzę wygodnie i wspominam, To boli myśleć o tym wszystkim.
Byliśmy na szczycie świata, kto kiedykolwiek myślał że możemy spaść?
Stojąc nad telefonem, samotny, ignorujący twoje telefony.
Czuje się jak spider man, sprawiasz, że latam po ścianach.
Nie chce odchodzić, ale jednak musiałem odejść.
Bo ile jest wart mój wysiłek bez nagrody?
A teraz twoje łóżko jest puste i twoja poduszka jest zimna,
Nigdy nie zdawałaś sobie sprawy z mojej miłości dopóki nie odeszła.
Kiedy powiedziałeś, że mogę odejść,
powiedziałeś, że jestem słaba i to widać,
Nie mogłam dalej iść bez ciebie.
Teraz siedzę sama w tym mieszkaniu,
Zastanawiając się, czemu opuścilam dom
I mam nadzieje że wiesz że...
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Rozmowa telefoniczna, czy możesz zatrzymać ten swobodny upadek?
Czy możesz być przyczyną tego, że potrafię dostrzec więcej kłamstw kiedy trzymam słuchawkę?
Słyszę cię, czy możesz przestać krzyczeć?
Przestałeś wierzyć?
Czuje jak odpuszczasz, nie mogę być sama tej nocy...
Kiedy powiedziałeś, że mogę odejść,
powiedziałeś, że jestem słaba i to widać,
Nie mogłam dalej iść bez ciebie.
Teraz siedzę sama w tym mieszkaniu,
Zastanawiając się, czemu opuścilam dom
I mam nadzieje że wiesz że...
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Zastanawiam się gdzie jesteś tej nocy.
Brak odpowiedzi w telefonie.
A ta noc przebiega bardzo powoli
Mam nadzieję, że nie zakończy się jednak samotnie.
I mam nadzieję że wiesz że...
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Siedzę wygodnie i wspominam, To boli myśleć o tym wszystkim.
Byliśmy na szczycie świata, kto kiedykolwiek myślał że możemy spaść?
Stojąc nad telefonem, samotny, ignorujący twoje telefony.
Czuje się jak spider man, sprawiasz, że latam po ścianach.
Nie chce odchodzić, ale jednak musiałem odejść.
Bo ile jest wart mój wysiłek bez nagrody?
A teraz twoje łóżko jest puste i twoja poduszka jest zimna,
Nigdy nie zdawałaś sobie sprawy z mojej miłości dopóki nie odeszła.
Kiedy powiedziałeś, że mogę odejść,
powiedziałeś, że jestem słaba i to widać,
Nie mogłam dalej iść bez ciebie.
Teraz siedzę sama w tym mieszkaniu,
Zastanawiając się, czemu opuścilam dom
I mam nadzieje że wiesz że...
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Rozmowa telefoniczna, czy możesz zatrzymać ten swobodny upadek?
Czy możesz być przyczyną tego, że potrafię dostrzec więcej kłamstw kiedy trzymam słuchawkę?
Słyszę cię, czy możesz przestać krzyczeć?
Przestałeś wierzyć?
Czuje jak odpuszczasz, nie mogę być sama tej nocy...
Kiedy powiedziałeś, że mogę odejść,
powiedziałeś, że jestem słaba i to widać,
Nie mogłam dalej iść bez ciebie.
Teraz siedzę sama w tym mieszkaniu,
Zastanawiając się, czemu opuścilam dom
I mam nadzieje że wiesz że...
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Zastanawiam się gdzie jesteś tej nocy.
Brak odpowiedzi w telefonie.
A ta noc przebiega bardzo powoli
Mam nadzieję, że nie zakończy się jednak samotnie.
I mam nadzieję że wiesz że...
Do tej pory zawsze radziłam sobie sama.
Nigdy o nic tak naprawdę nie dbałam dopóki nie poznałam ciebie.
Teraz dreszcz przechodzi przez moje kości.
Jak to zrobić żeby mieć cię samego?
Rozdział 11 "Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
-Rosalie-
Lecieliśmy już około trzech godzin, pod nami był tylko rozległy ocean, siedziałam z głową opartą na ramieniu śpiącego Zayna i obracałam w palcach pierścionek który dostałam od niego. W środku coś było, tak jakby jakiś napis, przyjrzałam się mu dokładniej, było to "Zayn" i małe serduszko. Łza spłynęła po moim policzku, kurwa, przez tego kochanego debila ciągle ryczę.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie podniesiony głos Harrego.
- Nie chcę cię już. Nie potrzebuję. Najlepiej by było jakbyś zniknęła z mojego życia na zawsze.
Gwałtownie odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam łzy w oczach Taylor, i niczym nie wzruszone spojrzenie Harrego. Tak jakby po prostu nie miał serca...
- Nie... nie rozumiem, dopiero... dopiero co biegałeś za mną i... i mówiłeś że kochasz, a teraz... - mówiła zdezorientowana Taylor, widać było że nie wiedziała co się dzieje, chciała stąd uciec, być sama, ale nie mogła.
- Teraz już się dla mnie nie liczysz. Mogłabyś nie istnieć dla mnie.
Taylor już się nie odezwała, widziałam jak strumienie łez spływają po jej policzkach, nie była na tyle silna aby je powstrzymać. Podniosła się z miejsca i poszła gdzieś.
Wstałam powoli, tak żeby nie obudzić Malika i poszłam za nią.
- Taylor... Tay... kochanie.. otwórz mi, proszę.. - pukałam do drzwi od wc.
- Odejdź. Nie chcę ... z nikim.... nie.. ja .... chcę być sama.
- Taylor, porozmawiajmy, proszę cię...
- Odejdź albo się potnę. Skończę to wszystko. Pieprzone życie którego mam dość.
-Tay...
- Idź. Bądź szczęśliwa.
- Taylor nie! - krzyknęłam i otworzyłam drzwi, siedziała w kącie, cała zapłakana, przykładając żyletkę do ręki. - Taylor, proszę, nie postępuj pochopnie, odłóż to. Proszę. Nie rób mi tego.
Patrzyła gdzieś w bok unikając mojego spojrzenia.
- Jeśli oddam ci to, odejdziesz?
- Nie, nie odejdę. Nie zostawię cię.
- Rosalie proszę.
Opuściłam ręce, czułam się bezradna, przecież nie zostawię najlepszej przyjaciółki, samej z myślami, po tym co on jej powiedział. Nie mogę, jeśli ona... jeśli.... nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia.
- Rose, trzymaj, i błagam, idź. - powiedziała i oddała mi żyletkę, wtedy ten jeden jedyny raz na mnie spojrzała, jej wzrok... nawet nie potrafię tego opisać... był przepełniony bólem...? to mało powiedziane, tak jakby ktoś rozdzierał ją od środka.
- Nie... nie zostawię cię.
Opuściła głowę poddając się, usiadłam obok niej i mocno ją przytuliłam, wtuliła się w moje ramię i zaczęła płakać. Nie wiem ile minęło, ale na pewno długo kiedy zasnęła.
Mój telefon cały czas wibrował.
- Halo? - powiedziałam cicho.
- Rosalie! Rose! Gdzie wy jesteście?!
- Nigdzie, nie martw się, nic nam nie jest.
- Rosalie, za godzinę lądujemy, wracajcie już, praktycznie cały lot was nie ma.
- Dobrze, za niedługo będziemy.
Obudziłam ją dopiero kiedy mieliśmy lądować.
- Tay, chodź, musimy iść. Lądujemy już...
- Ja, nie, ja nie chcę, chcę wracać. Do Londynu.
- Taylor, chodź, porozmawiamy jak wylądujemy.
Podniosłam się z miejsca i pomogłam jej wstać, chwiała się na nogach i nie potrafiła sama ustać, a tym bardziej iść. Zaprowadziłam ją na miejsce moje i Zayna. Chłopaki przestraszyli się widząc w jakim Taylor jest stanie.
- Zayn, idź do Harrego. Nie pytaj dlaczego, po prostu przesiądź się do niego.
Jak poprosiłam tak chłopak zrobił, usiadłyśmy z Tay i zapięłyśmy się.
Po wylądowaniu i całej reszcie poszliśmy do taksówki która zawiozła nas do hotelu.
-Liam-
Weszliśmy do naszego apartamentu, na środku był salon, po prawej stronie były dwa pokoje dwuosobowe, po lewej tak samo.Harry otworzył pierwsze lepsze drzwi i wrzucił tam swoje walizki.
- Ten pokój jest mój. - powiedział.
- Chwila moment, jak to twój...? Przecież było ustalone, Ty i Taylor, Zayn i Rosalie, Niall i Louis...
- Zmieniłem zdanie. - wzruszył ramionami i trzasnął drzwiami.
- To ja będę z Taylor, a wy się tam jakoś dogadacie. - zaoferowała się Rosalie.
- Nie. - odezwała się cicho Taylor.
- Tay, inaczej się nie da... - zaczęła Rosalie.
- Ty masz pokój z Zaynem, tak jak było ustalone. - mówiła łamiącym się głosem. - Ja mogę spać nawet na kanapie.
- O, nie, nie. Na to ja się nie zgodzę. - wtrąciłem się.
- Tay...
- Nie, Rose. Wystarczająco długo ze mną siedziałaś, idźcie z Zaynem zajmijcie się sobą.
Zayn złapał rękę Rosalie i pociągnął ją w stronę jednego z pokoi.
- Z kim chcesz mieć pokój? - spytał Louis Taylor, ale ta się już nie odezwała, wzięła walizkę i weszła do jednego z pokoi.
Ustaliliśmy z chłopakami że oni będą razem, a ja z Taylor. Wszedłem do pokoju, nie było jej, pewnie poszła do łazienki..
Jej walizka leżała rzucona w kąt. Położyłem swoją po drugiej stronie pokoju i usiadłem na łóżku, po dłuższej chwili wyszła z łazienki, jej policzki były mokre od łez, weszła na łóżko, przykryła się kołdrą po sam czubek głowy i zaczęła płakać w poduszkę.
Nie wiedziałem co mam robić, jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Położyłem się obok niej na łóżku i delikatnie dotknąłem jej włosów, jej reakcja była natychmiastowa, podniosła się i spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem. Tak jakby wystraszyła się mojego dotyku...
Wystawiłem ręce aby ją przytulić, ale ona nie dała się dotknąć.
- Taylor, co się dzieje? - spytałem.
Ona tylko spuściła głowę i nie odzywała się.
-Taylor-
Ból, samotność, cierpienie, strach, żal, miłość, smutek...
Ja nie chcę tak żyć...
Nie chcę żyć...
"Nie chcę cię już."
"Nie potrzebuję."
"Najlepiej by było jakbyś zniknęła z mojego życia na zawsze."
"Teraz już się dla mnie nie liczysz."
"Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
Nie chcę niczyjego współczucia, nie potrzebuję pomocy, sama to skończę.
sobota, 8 września 2012
Rozdział 10 "Oj cicho, nie krzycz tak, jesteśmy na randce."
-Rosalie-
Było już grubo po 20, właśnie pakowałam pierwszą bluzkę do walizki kiedy zadzwonił mój telefon.
Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Zbieraj się mała, będę za pół godziny.
Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć a Zayn już się rozłączył. Głupek. Ciekawe co on znów kombinuje, ubrałam to: <klikaj> , czesałam się kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, kurwa, to już minęło to pół godziny?! szybko ... skończyłam się czesać i biegłam korytarzem ubierając buty, po schodach skakałam na jednej nodze i oczywiście z nich spadłam, szybko się podniosłam.
- Żyję! - krzyknęłam, ubrałam buta do końca i pobiegłam do drzwi. Przed drzwiami oparty o ścianę stał młody Bóg, dosłownie, kurwa, jak go zobaczyłam to myślałam że zawały dostanę,<Zayn>.
No właśnie.
- Oo, cześć, właśnie do ciebie dzwonię, myślałem że może wypadłaś przez okno albo coś, bo tak huknęło. - spojrzał na mnie tym swoim powalającym wzrokiem.
- Nie, no coś ty, tylko spadłam ze schodów. - zaśmiałam się.
- Czy pozwoli piękna pani że dziś wieczór ją porwę na najlepszy wieczór w jej życiu? - spytał przygryzając dolną wargę.
- Oczywiście że pozwoli.
Zayn wziął mnie pod rękę i poszliśmy. Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami Londynu, chłopak opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o swojej rodzinie, o zespole. Kiedy opuściliśmy jedną z uliczek znaleźliśmy się na plaży. Było tam tak pięknie, że odebrało mi mowę. Księżyc w pełni wyglądał jakby stykał się z wodą.
Usiedliśmy na kocu, który był już wcześniej przygotowany, dookoła były porozstawiane pochodnie, było niesamowicie, Zayn musiał się bardzo postarać, kiedy odwrócił twarz w moją stronę pocałowałam go namiętnie w usta, od razu odwzajemnił pocałunek.
Długo leżeliśmy patrząc w niebo, rozmawiając i co jakiś czas śmiejąc się. Zayn miał rację, to najlepszy wieczór w moim życiu.
- Chodź. - powiedział wstając i ściągając koszulę.
- Gdzie? Oooo nie, tam na pewno jest zimno. A poza tym nie mam stroju. - wymigałam się.
- Chodź, a nie marudź. - zaśmiał sie pozbywając się reszty swojej garderoby, oczywiście oprucz bokserek. - No proszę cię... - podszedł do mnie i zaczął całować, odciągając tym moją uwagę, gdy skończył byłam już w samej bieliźnie.
- Jaki cwaniak się znalazł. - pokazałam mu język i poszłam za nim. Nie miałam racji, woda była ciepła, zanurzyliśmy się i zaczęliśmy się chlapać, po skończonej zabawie Malik przyciągnął mnie mocno do siebie, przybliżając tym nasze twarze do siebie na odległość kilku milimetrów.
- Kiedy cię poznałem, moje życie nabrało sensu, poczułem coś ... dziwnego...? Coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, nigdy nie wierzyłem w miłość, dopóki nie poznałem ciebie. Jeśli miałbym teraz nie zobaczyć cię przez kilka miesięcy, to nie wiem jakbym to zniósł.. - to co powiedział... wzruszyłam się. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza, a po niej kolejne. - Nie płacz, proszę, dlaczego płaczesz...?
- To są łzy szczęścia, Zayn. Nigdy nie słyszałam piękniejszych słów. - powiedziałam po czym musnęłam lekko jego usta. - Kocham cię Zayn.
Nic nie powiedział tylko pocałował mnie, w tym samym momencie kiedy nasze usta się złączyły w jedność wzeszło słońce oślepiając nas, ten wschód słońca... jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam, tak jakby był on specjalnie dla nas.
Wróciliśmy na koc i ubraliśmy się. Nagle Zayn uklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni spodni małe pudełeczko.
- Rosalie Charlie Carter czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Oczywiście że tak! - Zayn wstał i pocałował mnie w czoło po czym wsunął pierścionek na mój palec. Był cudowny, pocałowałam Zayna w policzek. Leżeliśmy na kocu, nie liczyły się dla nas upływające godziny, ludzie przemieszczający się po plaży, nasze telefony które cały czas dzwoniły, nie liczyło się nic, teraz byliśmy tylko my.
W pewnym momencie kilka osób zasłoniło nam słońce i ktoś zaczął się na nas wydzierać.
- Za godzinę wylatuje nasz samolot a wy co! Opierdalacie się na plaży! - krzyczał zbulwersowany Harry.
- Oj cicho, nie krzycz tak, jesteśmy na randce. - odpowiedziałam.
- O 5;00 rano?! - zdziwiła się Taylor.
- No a co? Nie można...?
- No... można, ale mogliście chociaż telefon odebrać.
- Dzwonił telefon? - spytał Malik.
- Ja nic nie słyszałam...
- Dość żartów. Zbierać dupska do samochodu, już! - krzyknęła Tay.
- No dobra, dobra. - i tak oto bardzo romantycznie zakończyła się ta piękna noc.
- Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam Zayna w policzek.
- Polecam się na przyszłość. - uśmiechnął się i objął mnie w pasie.
No właśnie.
- Oo, cześć, właśnie do ciebie dzwonię, myślałem że może wypadłaś przez okno albo coś, bo tak huknęło. - spojrzał na mnie tym swoim powalającym wzrokiem.
- Nie, no coś ty, tylko spadłam ze schodów. - zaśmiałam się.
- Czy pozwoli piękna pani że dziś wieczór ją porwę na najlepszy wieczór w jej życiu? - spytał przygryzając dolną wargę.
- Oczywiście że pozwoli.
Zayn wziął mnie pod rękę i poszliśmy. Spacerowaliśmy wąskimi uliczkami Londynu, chłopak opowiadał mi o swoim dzieciństwie, o swojej rodzinie, o zespole. Kiedy opuściliśmy jedną z uliczek znaleźliśmy się na plaży. Było tam tak pięknie, że odebrało mi mowę. Księżyc w pełni wyglądał jakby stykał się z wodą.
Usiedliśmy na kocu, który był już wcześniej przygotowany, dookoła były porozstawiane pochodnie, było niesamowicie, Zayn musiał się bardzo postarać, kiedy odwrócił twarz w moją stronę pocałowałam go namiętnie w usta, od razu odwzajemnił pocałunek.
Długo leżeliśmy patrząc w niebo, rozmawiając i co jakiś czas śmiejąc się. Zayn miał rację, to najlepszy wieczór w moim życiu.
- Chodź. - powiedział wstając i ściągając koszulę.
- Gdzie? Oooo nie, tam na pewno jest zimno. A poza tym nie mam stroju. - wymigałam się.
- Chodź, a nie marudź. - zaśmiał sie pozbywając się reszty swojej garderoby, oczywiście oprucz bokserek. - No proszę cię... - podszedł do mnie i zaczął całować, odciągając tym moją uwagę, gdy skończył byłam już w samej bieliźnie.
- Jaki cwaniak się znalazł. - pokazałam mu język i poszłam za nim. Nie miałam racji, woda była ciepła, zanurzyliśmy się i zaczęliśmy się chlapać, po skończonej zabawie Malik przyciągnął mnie mocno do siebie, przybliżając tym nasze twarze do siebie na odległość kilku milimetrów.
- Kiedy cię poznałem, moje życie nabrało sensu, poczułem coś ... dziwnego...? Coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, nigdy nie wierzyłem w miłość, dopóki nie poznałem ciebie. Jeśli miałbym teraz nie zobaczyć cię przez kilka miesięcy, to nie wiem jakbym to zniósł.. - to co powiedział... wzruszyłam się. Po moim policzku spłynęła jedna samotna łza, a po niej kolejne. - Nie płacz, proszę, dlaczego płaczesz...?
- To są łzy szczęścia, Zayn. Nigdy nie słyszałam piękniejszych słów. - powiedziałam po czym musnęłam lekko jego usta. - Kocham cię Zayn.
Nic nie powiedział tylko pocałował mnie, w tym samym momencie kiedy nasze usta się złączyły w jedność wzeszło słońce oślepiając nas, ten wschód słońca... jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam, tak jakby był on specjalnie dla nas.
Wróciliśmy na koc i ubraliśmy się. Nagle Zayn uklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni spodni małe pudełeczko.
- Rosalie Charlie Carter czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Oczywiście że tak! - Zayn wstał i pocałował mnie w czoło po czym wsunął pierścionek na mój palec. Był cudowny, pocałowałam Zayna w policzek. Leżeliśmy na kocu, nie liczyły się dla nas upływające godziny, ludzie przemieszczający się po plaży, nasze telefony które cały czas dzwoniły, nie liczyło się nic, teraz byliśmy tylko my.
W pewnym momencie kilka osób zasłoniło nam słońce i ktoś zaczął się na nas wydzierać.
- Za godzinę wylatuje nasz samolot a wy co! Opierdalacie się na plaży! - krzyczał zbulwersowany Harry.
- Oj cicho, nie krzycz tak, jesteśmy na randce. - odpowiedziałam.
- O 5;00 rano?! - zdziwiła się Taylor.
- No a co? Nie można...?
- No... można, ale mogliście chociaż telefon odebrać.
- Dzwonił telefon? - spytał Malik.
- Ja nic nie słyszałam...
- Dość żartów. Zbierać dupska do samochodu, już! - krzyknęła Tay.
- No dobra, dobra. - i tak oto bardzo romantycznie zakończyła się ta piękna noc.
- Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam Zayna w policzek.
- Polecam się na przyszłość. - uśmiechnął się i objął mnie w pasie.
-Taylor-
No dobra, ja rozumiem że byli na randce, ale żeby o 5;00 rano... jak kto woli... ja nie mam pytań co do tego.
- Coś mi to śmierdzi... - stwierdziłam gdy byliśmy już w aucie.
- Wiem, już mówiłaś, wykąpię się jak przyjedziemy. - tłumaczył się Harry.
- Nie chodziło mi o ciebie, tylko o nich. - wskazałam na Zayna i Rose.
- Śmierdzimy...? Serio...? No to też się wykąpiemy w takim razie....
Walnęłam się z otwartej w czoło. Boże, co za ludzie.
- Jezu! Ludzie! Chodzi mi o to że oni są razem! Nie widzicie?! - krzyknęłam.
- Oooo. Jak miło! - zachwycił się Niall.
- Gratuluję. - powiedział Liam.
- Szczęścia gołąbki. - powiedzieliśmy równo z Louisem.
- To jeszcze ja mam coś powiedzieć, tak? No to ... ymm... zabezpieczajcie się. - powiedział z uśmiechem Styles.
- Emm, dziękujemy. - powiedzieli razem.
Jeśli kogoś kochasz, nie daj mu odejść.
środa, 5 września 2012
Rozdział 9 "Śnieżka i królik?!"
Taa, fajnie że Rosalie z Zaynem zamknęli się w pokoju i nie chcą wpuścić biednego Nialla, Louis też zamknął się z Umywalką w pokoju i drze się że nikogo nie wpuści. Jeszcze lepiej. Więc oczywiście Niall z Harrym wjebali się do nas do pokoju, a że Liamowski nie chciał ich wpuścić na łóżko, to wyjebali się na moim i stwierdzili że albo śpię z nimi, albo na ziemi, jak chcą no to spoko. Zaśmiałam się i walnęłam pomiędzy nich. Rozwaliłam się na łóżku tak że prawą nogę miałam między nogami Stylesa, i spałam przytulona do Horanka, bo to taki misiaczek do przytulania, a Harry tulił się do mnie. Kurwa, jak mi przez nich było gorrrąco. Rzeczywiście, to "gorący chłopacy" hahahhahahaha.
Wreszcie zasnęłam, chociaż to było trudne, ponieważ najpierw zza ściany było słychać Rosalie i Zayna, przyznam że nawet nie próbowali być cicho, a potem Tomlinson zaczął nawijać do królika żeby zdupcał od jego marchewek, a jak już skończył drzeć twarz, to zaczął przepraszać biedną Umywalkę.Gdy już miałam zamknięte oczy nagle jak na zawołanie wszyscy naraz zaczęli chrapać. No kurwa mać?!
Ale zasnęłam. Nie chcecie wiedzieć co mi się śniło. hahahhaa, ale i tak wam opowiem. A więc, znów pojawił się Louis, wtfff.. ale mniejsza o to, a więc znajdowaliśmy się w domu Phineas'a i Ferb'a, ja miałam włosy zielone, a Louis czerwone, też mniejsza o to hahaha, łaziliśmy po całym domu i darliśmy się "Gdzie jest Umywalka?!", następnie stwierdziliśmy że jeśli jej nigdzie nie ma to stworzymy kaczkę która będzie wyglądała jak królik i nazwiemy ją Lodówka i wtedy pojawiła się królewna Śnieżka, powiedziała że szuka takiego małego białego królika który wskoczył do dziury... chwila, moment... Śnieżka i królik?! kurwa, pojebały mi się bajki, nie królewna Śnieżka tylko Alicja jakaś tam co z królikiem popierdalała pomiędzy ludkami co wyglądały jak karty, my z Louisem spojrzeliśmy po sobie i takie wtf, po chuja jej nasz królik. Po Alicji do mojego snu wkroczył piękny książe na koniu, ale okazało się że to Justin Bieber, uśmiechnął się do mnie, i wtedy się obudziłam.
Moje sny mnie powalają, gdyby jeszcze dałoby się je jakoś nagrać i potem obejrzeć hahahaha.
Ale mniejsza o to, gdzie ja kurwa jestem, to nie jest moje łóżko... coś tu jakoś tak twardo i gooorąco i krzywo, obróciłam się na brzuch żeby oblukać co to, ale kiedy zobaczyłam ryj Stylesa dwa centymetry od mojego zaczęłam drzeć jape na cały dom i spadłam na biednego zdezorientowanego misiaczka, Liama też chyba obudziłam bo leżał na ziemi i klnął na podłogę że jest taka twarda.
Zwlekłam się z Horanka, ślicznie go przeprosiłam, pokazałam język Stylesowi i poszłam do łazienki,
kiedy wróciłam i zobaczyłam Harrego grzebiącego w mojej walizce, to ..... od razu mu wojne zrobiłam.
- Gdzie mi tam z tymi brudnymi łapsakami!! I w ogóle to czego ty w mojej walizce poszukujesz?! Bo skarbów to ja tam kurwa nie mam!- darłam się na niego.
- Czy ty zawsze musisz tak drzeć tą mordkę...? - spytał z uśmiechem Styles przeglądając moją bieliznę.
- Czy ja ci kurwa w szufladach z gaciami grzebie?!
- No nie... nie wiem... ale mogłabyś zacząć.. - poruszał brwiami i pobiegł na dół uderzając w ścianę. znów. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Właśnie dzwonił nasz manager.... - powiedział Liam wchodząc do pokoju. To jego tu nie było...? dziwne, myślałam że jest..
- No i co w związku z tym że dzwonił? - spytał Niall wpierdalając jakieś chipsy które waliły jak stare skarpetki, pewnie serowe...
- Jutro wyjeżdżamy w trasę.
Chłopaki zaczęli skakać po całym pokoju i cieszyć się jak głupki.
- Ale że już jutro?! - zdziwiłam się. - Nie powinni was powiadomić przynajmniej miesiąc wcześniej?
- Nie was, tylko nas. Ty też z nami jedziesz, to tak dla twojej wiadomości. - Liam uśmiechnął się do mnie, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- A co z Rose?! Zayn tak po prostu ją zostawi?!
Chłopcy tylko wzruszyli ramionami.
- Rosalie!!! - darłam ryja dobijając się do drzwi.
- Czego się zaś tak drzesz? - spytała zaspana.
- Słuchaj, jedziemy z chłopcami w trasę, ale nie martw się, nie zostawię cię! Ja coś wymyślę!
- Że co proszę?! W jaką trasę? I kiedy?
- Nooo ... w jakąś trasę...
- Kiedy?
- Jutro.
- I ty niby wymyślisz coś do jutra...?!
- Emm, no wooow..?
- Hahahahahahahah!
- Rosalie! Słuchaj! Wymyśliłam coś!
- Hahahahahhahaha!
- Przymknij dziub na chwilę bo chcę coś powiedzieć!
- Dajesz dajesz nie przestajesz.
- Zwolnij się z tej kawiarni całej.
- Co?! Nieee. Porąbało cię..
- Mówie ci, zwolnij się, ja cię zatrudnię jako moją asystentkę i pojedziesz z nami w trasę!
- Alee... ja... nie wiem... sama nie wiem...
- No mówię ci! Co ci zależy... i tak jej nie lubisz..
- No dobraaaa!
Zaczęłyśmy skakać i piszczeć tak jak chłopacy wcześniej. Pobudziłyśmy wszystkich dałnów i razem udaliśmy się na zakupy. Biegaliśmy po sklepach i kupowaliśmy ciuchy i inne badziewia, wszyscy postanowili kupić owoce dla dzieci w słoiczku, były ohydne ale i tak się nimi zajadali, Niall wpierdolił 16 słoiczków. Dziewczyny kupiły sobie smoczki i chodziły wszędzie z nimi w buzi, bo stwierdziły że to fajna zabawka. Gdy Rosalie zobaczyła sklep ze strojami kąpielowymi od razu tam wbiegła i zaczęła przymierzać jeden po drugim co bardzo spodobało się chłopakom. Taylor po dłuższych namowach przyjaciółki zrobiła to samo i teraz one siedziały w przymierzalniach, i robiły chłopcom pokaz mody, a oni biegali po sklepie i przynosili im tony strojów.
Kiedy w radiu puścili piosenkę One Thing wszyscy zaczęli śpiewać.
Po powrocie do domu poszli się pakować, dziewczynom po zakupach przybyło 6 nowych walizek.
.....................................................................................
I to by było tyle na dziś, przepraszam was, ale ręka mnie boli i nie bardzo mogę pisać.
<333
Wreszcie zasnęłam, chociaż to było trudne, ponieważ najpierw zza ściany było słychać Rosalie i Zayna, przyznam że nawet nie próbowali być cicho, a potem Tomlinson zaczął nawijać do królika żeby zdupcał od jego marchewek, a jak już skończył drzeć twarz, to zaczął przepraszać biedną Umywalkę.Gdy już miałam zamknięte oczy nagle jak na zawołanie wszyscy naraz zaczęli chrapać. No kurwa mać?!
Ale zasnęłam. Nie chcecie wiedzieć co mi się śniło. hahahhaa, ale i tak wam opowiem. A więc, znów pojawił się Louis, wtfff.. ale mniejsza o to, a więc znajdowaliśmy się w domu Phineas'a i Ferb'a, ja miałam włosy zielone, a Louis czerwone, też mniejsza o to hahaha, łaziliśmy po całym domu i darliśmy się "Gdzie jest Umywalka?!", następnie stwierdziliśmy że jeśli jej nigdzie nie ma to stworzymy kaczkę która będzie wyglądała jak królik i nazwiemy ją Lodówka i wtedy pojawiła się królewna Śnieżka, powiedziała że szuka takiego małego białego królika który wskoczył do dziury... chwila, moment... Śnieżka i królik?! kurwa, pojebały mi się bajki, nie królewna Śnieżka tylko Alicja jakaś tam co z królikiem popierdalała pomiędzy ludkami co wyglądały jak karty, my z Louisem spojrzeliśmy po sobie i takie wtf, po chuja jej nasz królik. Po Alicji do mojego snu wkroczył piękny książe na koniu, ale okazało się że to Justin Bieber, uśmiechnął się do mnie, i wtedy się obudziłam.
Moje sny mnie powalają, gdyby jeszcze dałoby się je jakoś nagrać i potem obejrzeć hahahaha.
Ale mniejsza o to, gdzie ja kurwa jestem, to nie jest moje łóżko... coś tu jakoś tak twardo i gooorąco i krzywo, obróciłam się na brzuch żeby oblukać co to, ale kiedy zobaczyłam ryj Stylesa dwa centymetry od mojego zaczęłam drzeć jape na cały dom i spadłam na biednego zdezorientowanego misiaczka, Liama też chyba obudziłam bo leżał na ziemi i klnął na podłogę że jest taka twarda.
Zwlekłam się z Horanka, ślicznie go przeprosiłam, pokazałam język Stylesowi i poszłam do łazienki,
kiedy wróciłam i zobaczyłam Harrego grzebiącego w mojej walizce, to ..... od razu mu wojne zrobiłam.
- Gdzie mi tam z tymi brudnymi łapsakami!! I w ogóle to czego ty w mojej walizce poszukujesz?! Bo skarbów to ja tam kurwa nie mam!- darłam się na niego.
- Czy ty zawsze musisz tak drzeć tą mordkę...? - spytał z uśmiechem Styles przeglądając moją bieliznę.
- Czy ja ci kurwa w szufladach z gaciami grzebie?!
- No nie... nie wiem... ale mogłabyś zacząć.. - poruszał brwiami i pobiegł na dół uderzając w ścianę. znów. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Właśnie dzwonił nasz manager.... - powiedział Liam wchodząc do pokoju. To jego tu nie było...? dziwne, myślałam że jest..
- No i co w związku z tym że dzwonił? - spytał Niall wpierdalając jakieś chipsy które waliły jak stare skarpetki, pewnie serowe...
- Jutro wyjeżdżamy w trasę.
Chłopaki zaczęli skakać po całym pokoju i cieszyć się jak głupki.
- Ale że już jutro?! - zdziwiłam się. - Nie powinni was powiadomić przynajmniej miesiąc wcześniej?
- Nie was, tylko nas. Ty też z nami jedziesz, to tak dla twojej wiadomości. - Liam uśmiechnął się do mnie, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- A co z Rose?! Zayn tak po prostu ją zostawi?!
Chłopcy tylko wzruszyli ramionami.
- Rosalie!!! - darłam ryja dobijając się do drzwi.
- Czego się zaś tak drzesz? - spytała zaspana.
- Słuchaj, jedziemy z chłopcami w trasę, ale nie martw się, nie zostawię cię! Ja coś wymyślę!
- Że co proszę?! W jaką trasę? I kiedy?
- Nooo ... w jakąś trasę...
- Kiedy?
- Jutro.
- I ty niby wymyślisz coś do jutra...?!
- Emm, no wooow..?
- Hahahahahahahah!
- Rosalie! Słuchaj! Wymyśliłam coś!
- Hahahahahhahaha!
- Przymknij dziub na chwilę bo chcę coś powiedzieć!
- Dajesz dajesz nie przestajesz.
- Zwolnij się z tej kawiarni całej.
- Co?! Nieee. Porąbało cię..
- Mówie ci, zwolnij się, ja cię zatrudnię jako moją asystentkę i pojedziesz z nami w trasę!
- Alee... ja... nie wiem... sama nie wiem...
- No mówię ci! Co ci zależy... i tak jej nie lubisz..
- No dobraaaa!
Zaczęłyśmy skakać i piszczeć tak jak chłopacy wcześniej. Pobudziłyśmy wszystkich dałnów i razem udaliśmy się na zakupy. Biegaliśmy po sklepach i kupowaliśmy ciuchy i inne badziewia, wszyscy postanowili kupić owoce dla dzieci w słoiczku, były ohydne ale i tak się nimi zajadali, Niall wpierdolił 16 słoiczków. Dziewczyny kupiły sobie smoczki i chodziły wszędzie z nimi w buzi, bo stwierdziły że to fajna zabawka. Gdy Rosalie zobaczyła sklep ze strojami kąpielowymi od razu tam wbiegła i zaczęła przymierzać jeden po drugim co bardzo spodobało się chłopakom. Taylor po dłuższych namowach przyjaciółki zrobiła to samo i teraz one siedziały w przymierzalniach, i robiły chłopcom pokaz mody, a oni biegali po sklepie i przynosili im tony strojów.
Kiedy w radiu puścili piosenkę One Thing wszyscy zaczęli śpiewać.
Po powrocie do domu poszli się pakować, dziewczynom po zakupach przybyło 6 nowych walizek.
.....................................................................................
I to by było tyle na dziś, przepraszam was, ale ręka mnie boli i nie bardzo mogę pisać.
<333
poniedziałek, 3 września 2012
Uwaga, uwaga. ;D
Hej ludzie, to tak, nie będę owijać w bawełnę, chociaż średnio wiem co to znaczy, no ale do rzeczy.
Jeśli nadal będzie tak mało wejść i komentarzy, usuwam bloga, to tyle, baj ♥
Jeśli nadal będzie tak mało wejść i komentarzy, usuwam bloga, to tyle, baj ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2012
(34)
- ► października (2)
-
▼
września
(11)
- Rozdział 18 "Wyobrażamy sobie, że jesteśmy gwiazda...
- Rozdział 17 "A co to kurwa pielgrzymka?!"
- Rozdział 16 "Zmieszczę się do tej pralki?"
- Rozdział 15 "Prawda."
- Rozdział 14 "Nie słuchaj go, on choruje na rewesko...
- Rozdział 13 "Jestem winny..."
- Rozdział 12 "Alone."
- Rozdział 11 "Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
- Rozdział 10 "Oj cicho, nie krzycz tak, jesteśmy na...
- Rozdział 9 "Śnieżka i królik?!"
- Uwaga, uwaga. ;D
O mnie
- I knew you were trouble.
- Jestę lamą, burakię, pierogię. xd tak w skrócie, jestem Klaudia i piszę opowiadania o chłopcach z 1D. to chyba tyle ^^