Ktoś lekko zapukał do drzwi i otworzył je, w pokoju obok świeciło się światło, które mnie oślepiło. Nie widziałam kto to ponieważ było ciemno. A z resztą nie obchodziło mnie to.
Osoba usiadła na łóżku i odwróciła głowę w moją stronę, kiedy zobaczyłam jego twarz...
Wszystko wróciło.
"Nie chcę cię już."
"Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
"Najlepiej by było jakbyś zniknęła z mojego życia na zawsze."
Tamtego dnia z jego ust padło wiele raniących słów, ale nie powiedział że nie kocha...
- I po co ta cała szopka...? Tak się mścisz?! Chłopaki w ogóle ze mną nie rozmawiają i mają mnie za skończonego dupka.
Jego słowa wbijały się we mnie jak norze.
- Harry... dlaczego mi to robisz?! Czemu mnie tak ranisz?! Co ja ci takiego zrobiłam?! - wykrzyczałam mu w twarz.
- Nie rozumiem...
- To lepiej się opamiętaj, zanim będzie za późno.
Wyszłam z tego pokoju, nie ogarnięta, w ogóle wyglądałam jak menel, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam jak najszybciej stąd uciec, ale coś mi przeszkodziło. Liam. Spojrzałam na niego i wtuliłam się w niego. Żadna łza nie spłynęła po moim policzku, chciałam płakać, ale nie potrafiłam, nie było mi przykro, nie byłam wściekła, nie czułam bólu, nie czułam niczego, tak jakby po prostu wszystkie moje uczucia w momencie wygasły. Wszystkie, oprócz jednego. Została tylko miłość.
- To wszystko mnie przytłacza... najpierw o mało co nie popadłam w depresję, załamałam się, a teraz nie czuję niczego oprócz miłości... - mówiłam łamiącym się głosem.
- Prawdziwa miłość wybaczy wszystko. - powiedział Liam.
- Czy wy ludzie naprawdę nic nie rozumiecie...
-Harry-
Musiałem coś zrobić, ona otworzyła mi oczy, jestem dupkiem, a to w samolocie... po prostu poniosło mnie, chciałem żeby zabolało ją tak samo jak mnie, kiedy wyznałem jej miłość a ona ją odrzuciła płakałem nocami, byłem na skraju załamania, nadziei dodawało mi to że może jednak mnie kocha, tylko jeszcze o tym nie wie.
Wyszedłem z pokoju, i kiedy zobaczyłem ją w objęciach Liama... serce mi pękło, jestem skończonym dupkiem, frajerem, idiotą, ale może jeszcze jest nadzieja...
Postanowiłem zaśpiewać jej piosenkę którą napisałem wczoraj w nocy, może mi uwierzy, a jeśli nie to da mi po ryju, powie że już mnie nie kocha, a ja pójdę się utopić.
Otworzyłem usta i zacząłem śpiewać :
Serce przestało bić
Tak trudno jest
Być przedmiotem w torebce tylko na gorsze dni
A wymarzyłem sobie dom gdzie Ty i Ja
Zbudujemy silną więź
Ulokowałem gdzieś na giełdzie uczuć nas
Wzbijałem się
A sięgam dna
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
To że kiedyś odejdziesz, to jak rzucić na stół w kasynie los
Podszedłem do niej i objąłem ją w pasie.
Spoglądałaś niepewnie, kiedy mówiłem wprost
Że mamy szczęście, znaleźliśmy siebie już
Tak jak dusze dwie co łączą się na zawsze
Nagle niebo spada w dół
Zabierasz wszystko
Zabierasz wszystko
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Tylko nam zdarzyło się pokochać ot tak
Już tylko nam, gdy cała reszta inny ma plan
Chciałaś aleją prawd, tak powoli pójść
Ja autostradą kłamstw, leciałem, gnałem bez tchu
I tu stajemy nadzy na przeciw faktom
Ty już nie czujesz mnie
Nie potrafisz unieść tego już dawno
Jedyne wyjście - stać się kimś innym
Cokolwiek zrobię, nie zmienię nic
Oparłem swoje czoło o jej.
Jestem winny
A Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
Pomyliłem się jeszcze raz
A nie da w dłoni zamknąć się dwóch dzikich serc
Nazywam się winny bo cokolwiek zrobiłbym
Już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałaś być
- Kocham cię, i przepraszam. Jestem dupkiem, ale chcę to zmienić, kocham cię.
Taylor nie odezwała się ani słowem.
- Ja wiem, nie chcesz mnie teraz widzieć, ale proszę cię, wybacz mi, tylko to się dla mnie liczy.
Cisza, brak odpowiedzi.
- Zraniłem cię, wiem, przepraszam. Na prawdę. Przepraszam. Wybacz mi. Proszę.
Znów nic, cisza.
- Tay...
- Harry.. - szepnęła.
- Tak?
- Dlaczego... dlaczego... nic nie rozumiem. Kilka dni temu powiedziałeś że mnie nie chcesz, że najlepiej by było jakbym zniknęła na zawsze, że się dla ciebie nie liczę, a dziś mówisz ze mnie kochasz? To jakiś żart?
- Taylor, ja na prawdę, ja nie wiem, nie wiem dlaczego to powiedziałem. Ale tego żałuję. Bardzo żałuję.
- Harry, ja chciałam się pociąć, cały czas myślałam tylko o tym żeby to skończyć. Nie chciałam żyć.
Spuściłem głowę i nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Harry, kocham cię. - powiedziała trochę głośniej.
- Co..? - momentalnie podniosłem głowę.
- Kocham cię i nigdy przestałam, kochałam cię przez te wszystkie lata kiedy cię nie było, wtedy kiedy mnie raniłeś, wrzeszczałeś na mnie.
- Kochasz mnie? - nadal nie mogłem uwierzyć w jej słowa. Zadałem jej tyle bólu, a ona mi mówi że mnie kocha.
- Kocham. Kochałam i będę kochać, nawet jeśli ty nie będziesz tego chciał.
- Jesteś dla mnie wszystkim, całym moim światem, zawsze byłaś, od dnia kiedy cię poznałem przez wszystkie nasze kłótnie, do końca świata i nawet dłużej.
Objąłem jej twarz w obie dłonie i pocałowałem ją. Nareszcie, osoba którą kocham jest w moich ramionach i na zawsze w nich pozostanie.Oderwaliśmy się od siebie i długo staliśmy patrząc sobie w oczy.
-Taylor-
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale Harry, przeniosłem twoje walizki do Taylor. - powiedział Liam.- Okej. - odpowiedział chłopak.
Ze swojego pokoju wyszła Rose.
- Ooooooooo.... eeeeee.... ymmm... mam schizy czy oni na prawdę się zeszli...? - spytała Liama bijąc się po głowie.
- Dobrze widzisz, są razem. - powiedział Liam.
Rosalie włączyła telewizor i zaczęła oglądać, a Harry poszedł do wc, kiedy Harold zniknął za drzwiami Liam niespodziewanie mocno mnie przytulił wtulając głowę w moją szyję. Przytuliłam się do niego i staliśmy tak dłuższą chwilę.
- Liam, uważaj, trzymasz w objęciach cały mój świat. - powiedział Harry dosiadając się do Rosalie.
Liam powoli przybliżył twarz do mojego ucha.
- Kocham cię. - szepnął i odszedł do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz