-Rosalie-
Lecieliśmy już około trzech godzin, pod nami był tylko rozległy ocean, siedziałam z głową opartą na ramieniu śpiącego Zayna i obracałam w palcach pierścionek który dostałam od niego. W środku coś było, tak jakby jakiś napis, przyjrzałam się mu dokładniej, było to "Zayn" i małe serduszko. Łza spłynęła po moim policzku, kurwa, przez tego kochanego debila ciągle ryczę.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie podniesiony głos Harrego.
- Nie chcę cię już. Nie potrzebuję. Najlepiej by było jakbyś zniknęła z mojego życia na zawsze.
Gwałtownie odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam łzy w oczach Taylor, i niczym nie wzruszone spojrzenie Harrego. Tak jakby po prostu nie miał serca...
- Nie... nie rozumiem, dopiero... dopiero co biegałeś za mną i... i mówiłeś że kochasz, a teraz... - mówiła zdezorientowana Taylor, widać było że nie wiedziała co się dzieje, chciała stąd uciec, być sama, ale nie mogła.
- Teraz już się dla mnie nie liczysz. Mogłabyś nie istnieć dla mnie.
Taylor już się nie odezwała, widziałam jak strumienie łez spływają po jej policzkach, nie była na tyle silna aby je powstrzymać. Podniosła się z miejsca i poszła gdzieś.
Wstałam powoli, tak żeby nie obudzić Malika i poszłam za nią.
- Taylor... Tay... kochanie.. otwórz mi, proszę.. - pukałam do drzwi od wc.
- Odejdź. Nie chcę ... z nikim.... nie.. ja .... chcę być sama.
- Taylor, porozmawiajmy, proszę cię...
- Odejdź albo się potnę. Skończę to wszystko. Pieprzone życie którego mam dość.
-Tay...
- Idź. Bądź szczęśliwa.
- Taylor nie! - krzyknęłam i otworzyłam drzwi, siedziała w kącie, cała zapłakana, przykładając żyletkę do ręki. - Taylor, proszę, nie postępuj pochopnie, odłóż to. Proszę. Nie rób mi tego.
Patrzyła gdzieś w bok unikając mojego spojrzenia.
- Jeśli oddam ci to, odejdziesz?
- Nie, nie odejdę. Nie zostawię cię.
- Rosalie proszę.
Opuściłam ręce, czułam się bezradna, przecież nie zostawię najlepszej przyjaciółki, samej z myślami, po tym co on jej powiedział. Nie mogę, jeśli ona... jeśli.... nie wybaczyłabym sobie tego do końca życia.
- Rose, trzymaj, i błagam, idź. - powiedziała i oddała mi żyletkę, wtedy ten jeden jedyny raz na mnie spojrzała, jej wzrok... nawet nie potrafię tego opisać... był przepełniony bólem...? to mało powiedziane, tak jakby ktoś rozdzierał ją od środka.
- Nie... nie zostawię cię.
Opuściła głowę poddając się, usiadłam obok niej i mocno ją przytuliłam, wtuliła się w moje ramię i zaczęła płakać. Nie wiem ile minęło, ale na pewno długo kiedy zasnęła.
Mój telefon cały czas wibrował.
- Halo? - powiedziałam cicho.
- Rosalie! Rose! Gdzie wy jesteście?!
- Nigdzie, nie martw się, nic nam nie jest.
- Rosalie, za godzinę lądujemy, wracajcie już, praktycznie cały lot was nie ma.
- Dobrze, za niedługo będziemy.
Obudziłam ją dopiero kiedy mieliśmy lądować.
- Tay, chodź, musimy iść. Lądujemy już...
- Ja, nie, ja nie chcę, chcę wracać. Do Londynu.
- Taylor, chodź, porozmawiamy jak wylądujemy.
Podniosłam się z miejsca i pomogłam jej wstać, chwiała się na nogach i nie potrafiła sama ustać, a tym bardziej iść. Zaprowadziłam ją na miejsce moje i Zayna. Chłopaki przestraszyli się widząc w jakim Taylor jest stanie.
- Zayn, idź do Harrego. Nie pytaj dlaczego, po prostu przesiądź się do niego.
Jak poprosiłam tak chłopak zrobił, usiadłyśmy z Tay i zapięłyśmy się.
Po wylądowaniu i całej reszcie poszliśmy do taksówki która zawiozła nas do hotelu.
-Liam-
Weszliśmy do naszego apartamentu, na środku był salon, po prawej stronie były dwa pokoje dwuosobowe, po lewej tak samo.Harry otworzył pierwsze lepsze drzwi i wrzucił tam swoje walizki.
- Ten pokój jest mój. - powiedział.
- Chwila moment, jak to twój...? Przecież było ustalone, Ty i Taylor, Zayn i Rosalie, Niall i Louis...
- Zmieniłem zdanie. - wzruszył ramionami i trzasnął drzwiami.
- To ja będę z Taylor, a wy się tam jakoś dogadacie. - zaoferowała się Rosalie.
- Nie. - odezwała się cicho Taylor.
- Tay, inaczej się nie da... - zaczęła Rosalie.
- Ty masz pokój z Zaynem, tak jak było ustalone. - mówiła łamiącym się głosem. - Ja mogę spać nawet na kanapie.
- O, nie, nie. Na to ja się nie zgodzę. - wtrąciłem się.
- Tay...
- Nie, Rose. Wystarczająco długo ze mną siedziałaś, idźcie z Zaynem zajmijcie się sobą.
Zayn złapał rękę Rosalie i pociągnął ją w stronę jednego z pokoi.
- Z kim chcesz mieć pokój? - spytał Louis Taylor, ale ta się już nie odezwała, wzięła walizkę i weszła do jednego z pokoi.
Ustaliliśmy z chłopakami że oni będą razem, a ja z Taylor. Wszedłem do pokoju, nie było jej, pewnie poszła do łazienki..
Jej walizka leżała rzucona w kąt. Położyłem swoją po drugiej stronie pokoju i usiadłem na łóżku, po dłuższej chwili wyszła z łazienki, jej policzki były mokre od łez, weszła na łóżko, przykryła się kołdrą po sam czubek głowy i zaczęła płakać w poduszkę.
Nie wiedziałem co mam robić, jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Położyłem się obok niej na łóżku i delikatnie dotknąłem jej włosów, jej reakcja była natychmiastowa, podniosła się i spojrzała na mnie zapłakanym wzrokiem. Tak jakby wystraszyła się mojego dotyku...
Wystawiłem ręce aby ją przytulić, ale ona nie dała się dotknąć.
- Taylor, co się dzieje? - spytałem.
Ona tylko spuściła głowę i nie odzywała się.
-Taylor-
Ból, samotność, cierpienie, strach, żal, miłość, smutek...
Ja nie chcę tak żyć...
Nie chcę żyć...
"Nie chcę cię już."
"Nie potrzebuję."
"Najlepiej by było jakbyś zniknęła z mojego życia na zawsze."
"Teraz już się dla mnie nie liczysz."
"Mogłabyś nie istnieć dla mnie."
Nie chcę niczyjego współczucia, nie potrzebuję pomocy, sama to skończę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz